Mam na imię Mikołaj, mam 31lat. Jestem hazardzistą - automaty i kasyna internetowe. Swoją "przygodę" z hazardem rozpocząłem w wieku 17lat, mój "kochany" tatuś pokazał mi co i jak... Na początku były to tylko i wyłącznie automaty. Grałem sporadycznie, "przy okazji", bagatelizując całą sprawę, szczególnie, że mój ojciec grał już wcześniej, a ze względu na to iż w tamtych czasach pracowałem u niego to dużo czasu spędzaliśmy razem, również na graniu. Tak mijały miesiące, lata, a ja sobie grałem. Zarabiałem u ojca dobrze, mieszkałem z rodzicami więc wielkich wydatków nie miałem poza własnymi zachciankami. Z tego powodu przez kilka lat pykania na maszynach nikt nie widział lub nie chciał widzieć w tym problemu, również cała moja rodzina, na czele z matką. W wieku 21lat poznałem moją obecną żonkę. W wieku 22lat zamieszkaliśmy razem, a ja dalej beztrosko sobie grałem (żona oczywiście o niczym nie wiedziala

, poznaliśmy się za granicą i przeprowadziła się do mnie, do nowego dla niej miejsca. Nikogo ani niczego tutaj nie znała, dlatego łatwiej było mi wszystko ukrywać). W tym czasie też odszedlem z pracy od ojca i otworzyłem własną firmę. Szło mi całkiem nieźle właściwie od samego początku, zarabiałem sporo tylko co z tego jak większość przegrywałem. Płaciłem wszystkie rachunki, raty za w miarę dobre auto i ogólnie niczego w domu nie brakowało ale bez fajerwerków jak na własną dobrze prosperującą firmę, ponieważ reszta szła na automaty. Po paru latach wynajmowania mieszkania, zdecydowaliśmy się na kredyt hipoteczny na budowę domu - I tu zaczęły się schody... Nie będę opisywał całej historii bo nocy mi zabraknie... przegrałem prawie połowę kredytu hipotecznego. Pożyczałem również pieniądze od rodziny i znajomych. Łącznie było tego naprawdę dużo. W krytycznym momencie miałem wypadek w pracy, dość poważny- po upadku z wysokości połamałem kręgosłup. Wylądowałem w szpitalu przykuty do łóżka. Nie miałem wyboru, dłużej już nie mogłem kłamać i ukrywać mojego hazardu przed żoną. Wszystko się wydało. Sytuacja była naprawdę kiepska, bank chciał nam wypowiedzieć umowę ze względu na brak postępu prac na budowie, ja po udanej operacji kręgosłupa chodziłem ale nie mogłem pracować czyli zarabiać przez kilka mscy, do tego długi po ludziach ( pożyczek ani kredytów nie brałem). Mimo tego wszystkiego żona została przy mnie... Po wyjściu ze szpitala zacząłem terapię grupową dla hazardzistow. Pomimo zaleceń lekarza zamiast kilku msc rehabilitacji, po 2-3 tyg w gorsecie ortopedycznym wróciłem do pracy oraz do prac przy wykończeniu domu, żeby nadrobić jak najwięcej. Żona akurat w tym czasie dostała spadek po ojcu, sprzedalismy działkę, wydaliśmy oszczędności i z jej pomocą udało Nam się wyjść z tego. Do domu wprowadziliśmy się oczywiście nieskonczonego ale jakoś dogadaliśmy się z bankiem. Tak jak wspominałem, od razu rozpocząłem terapię na którą chodziłem nieprzerwanie tydzień w tydzień przez 3lata (nie opuscilem ani jednego spotkania). Po upływie 3 lat i trochę terapia została przerwana ze względów osobistych Pani terapeutki prowadzącej. Po 3latach abstynencji czułem się już silny i wyleczony dlatego nie szukałem niczego innego. Wytrzymałem w abstynencji kolejny rok. Po upływie ponad 4 lat abstynencji, zagrałem...

nie powiedziałem o tym wtedy mojej żonie, która mimo tego wszystkiego została przy mnie. Nie przyznałem się po wpadce, nie wróciłem na terapię, która ponownie ruszyła akurat w trakcie mojego nawrotu choroby. Po prostu wróciłem do starego życia w kłamstwie i do nałogu. Świat automatów mocno się zmienił w trakcie mojej abstynencji, poza tym żona była bardziej ostrożna, wyczulona ze względu na moją przeszłość - miałem np. włączoną lokalizację w telefonie co uniemożliwiało przesiadywanie na automatach. Wtedy odkryłem kasyna internetowe i popłynąłem.... Po kilkunastu miesiącach grania żona zorientowala się co się dzieje i zmusiła mnie do przyznania się. Tym razem skutki były gorsze- kredyty, chwilówki, długi w hurtowniach i u podwykonawców naprawdę duuuuzo tego wszystkiego. Jednak najgorsza była ponowna utrata zaufania żony, jedynej bliskiej i oddanej mi osoby na tym świecie. Zranilem ją tym do żywego bo naprawdę wierzyła w to, że się zmieniłem.
Ale mimo wszystko wykazała się zrozumieniem nie zostawiła mnie i pomogła mi podnieść się z kolan... 22.06.2019r od tego dnia po raz drugi przestałem grać. Wróciłem na terapię, zrobiłem samowykluczenie ze wszystkich możliwych kasyn internetowych, znowu zostałem odcięty od pieniędzy. Tym razem staramy się nie popełniać błędów z mojego pierwszego leczenia. Za pierwszym razem ze względu na mój wypadek głównie skupilismy się na mojej rekonwalescencji i powrocie do zdrowia. Przede wszystkim ani złotówka z naszych "domowych" pieniędzy nie pójdzie na moje długi. Po godzinach i w weekendy pracuje dodatkowo na swoje zobowiązania. Wszystko co poszło lub pójdzie na moje długi i cokolwiek z tym związane zostaje zapisane w zeszycie, a ja w przyszłości będę musiał to odpracowac. Oprócz terapii chcę zacząć chodzić na mitingi ah bede zmuszony dojeżdżać ok 50km w jedną stronę do Wolsztyna. W najbliższą środę sie tam wybieram.
Piszę to wszystko przede wszystkim aby prosić Was o poradę co poszło nie tak w moim leczeniu, że po ponad 4 latach abstynencji wróciłem do grania, wiem że kolejnej szansy nie dostanę od żony, a jest ona miłością mojego życia i nie chcę jej stracić

. Oczywiście jeśli trzeba odpowiem na wszystkie pytania.
Kolejnym powodem mojego postu jest chyba przestroga. 4 lata to naprawdę sporo jednak hazardzistą zostaje się na całe życie i nigdy nie można o tym zapominać.
Pozdrawiam Mikołaj hazardzista