Witajcie drodzy forumowicze !
Przeglądam to forum już od kilku miesięcy. Czytałem sporo Waszych historii gdzie jednym po większych lub mniejszych przejściach udało się wrócić do normalnego życia. W niektórych tematach gdzie autor napisał tylko jeden post w którym przedstawił swoją nieciekawą sytuację i dodawał że myśli o s... zastanawiałem się co się stało z takim człowiekiem.
Nie jestem hazardzistą, a przynajmniej typowym graczem jednak mam swój problem i pomyślałem że to forum będzie najbardziej odpowiednie żeby się nim podzielić i może otrzymać jakieś rady. Jest też kilka cech które można podpiąć pod hazard - chęć łatwego zysku, pewien dreszczyk emocji w trakcie podejmowania decyzji, sama decyzja niezbyt przemyślana i podyktowana bardziej emocjami niż rozumem, na koniec żal że się doprowadziło do takiej sytuacji.
Kilka lat temu zdecydowałem się na pomnożenie moich zaoszczędzonych pieniędzy, zwykłe lokaty wiadomo jakie są. Na początek były to lokaty strukturyzowane w banku gdzie była gwarancja kapitału jednak sam zarobek nie był gwarantowany ale był większy niż na zwykłej lokacie. Trzymałem się tego jakiś czas bo w najgorszym wypadku nie zarobiłem ale też nie straciłem. Po jakimś czasie odezwał się do mnie tzw. doradca finansowy (skądś mieli mój numer) i zaproponował obligacje korporacyjne w których zarobek był gwarantowany, a że firma emitująca zajmowała się handlem nieruchomościami to i kapitał miał być bezpieczny bo wszystko oparte o nieruchomości. Na początek spróbowałem niewielką kwotą i okazało się że działa to dobrze, odsetki płacili na czas wszystko było w porządku. Dałem się namówić na dwie kolejne emisje, tym razem już na większe kwoty razem prawie 100 tys (jakiś hazard w tym był). Po pół roku od tego momentu zaczęło się psuć, firma przestała wypłacać odsetki, pierwszą emisję mieli wykupić jednak nie wykupili. Tak się to ciągnęło kolejne pół roku i w końcu jakąś cześć zaległości odsetek wypłacili. Jednak po tym nadal zwodzenie z kolejnymi terminami i na dzień dzisiejszy wygląda to tak że prawdopodobnie zostałem z niczym (nie będę się rozpisywał ale obiecywane pewne zabezpieczenia w nieruchomościach także okazują się lipne - czy w tym kraju biznes kiedyś będzie odbywał się na uczciwych zasadach czy zawsze trzeba kogoś okraść ?).
Wiem że mam o tyle dobrze że nie jestem chory na hazard, jednak ta cała sytuacja doprowadziła mnie do nieciekawego stanu psychicznego - jestem zdołowany, brak mi poczucia własnej wartości i pewności siebie. Czytając Wasze wpisy niejednokrotnie widziałem jak ludzie potrafią podnieść się z dużo gorszych sytuacji dlatego mam do Was pytanie - jak sobie poradzić ze stratą ? Nawet nie samych pieniędzy a bardziej lat które pochłonęło ich zarobienie ? Jak po czymś takim odzyskać radość i chęć do życia ? Jak Wy sobie poradziliście ?
Jestem w o tyle dobrej sytuacji że nie zadłużyłem się, mam za co żyć, mam pracę i co najważniejsze nikogo nie skrzywdziłem (poza samym sobą), nie jestem też chory na hazard, jestem jednak dobity tym wszystkim i brak mi chęci do życia.
Chcę też przestrzec innych przed chęcią łatwego zysku nieważne w jaki sposób. Można niestety nic nie zarobić a stracić wszystko.
Dodam że nie mam swojej rodziny, poznałem niedawno dziewczynę i widzę że przez swoje podejście do życia aktualnie to jestem na dobrej drodze żeby to spaprać. Mam już ponad 40 lat i poznanie kogoś nie jest już takie łatwe jak kiedyś.