Znam jeden przypadek gdzie ta metoda pomogła
Ale nie chodziło o uzależnienie tylko problemy rodzinne. Brak akceptacji, apatia, niechęć do życia. Po seansie zmienił stosunek do bliskich, zaczął działać (spotkania, rozmowy) i teraz dobrze mu się żyje. Mówi, że bardzo tego potrzebował. Innych przypadków nie znam, tym bardziej z nałogami więc się nie wypowiadam. Ale jak np
ma pomóc jednemu na dwudziestu to czemu nie. Przecież na końcu amoku hazardowego jest śmierć.
Podobnie z rzucaniem fajek, są plasterki, pigułki, wróżki, seanse i magia i niektórym to pomaga. Choć w tym wypadku uważam, że głównym powodem rzucenia była ta megamotywacja i desperacja a może wstyd, że do wróżki muszę iść
