Strona 1 z 4

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 15:53
przez Warszawiak
Zauważyłem, że większość rad dla trafiających tutaj dotyczy pójścia na terapię. Gdzieś też można znaleźć rady o spróbowaniu wejścia na program 12 kroków ze sponsorem. Co z ludźmi, którzy wracają do grania mimo odbycia kilku, czasem kilkunastu terapii? Podczas odbywania terapii super samopoczucie, praca nad sobą, terapeuci rokują zdrowienie. Terapia się kończy i nie rzadko w tym samym dniu, podczas powrotu jest łamana abstynencja. Tak samo z programem. Człowiek startuje, realizuje. Nagle coś pęka i nie mówiąc nic nikomu wraca do gry. Potem próbuje jeszcze raz i jeszcze...co z ludźmi, którzy mimo odbycia terapii lub/i przejścia przez program wracają do nałogu ze zdwojoną mocą. Jak można im pomóc? Macie jakieś pomysły lub wytłumaczenia dla takich przypadków? Mimo robienia sugestii czy zaleceń prędzej czy później wszystko niczym czar pryska i się łamią.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 16:57
przez ula.h
Może człowiek wszedłby na program AH zamiast sugestie zaczerpnięte z AA?

Mnie się zawsze wydawało, że to kwestia podjęcia decyzji. Jeśli takowej nie ma to nic nie pomoże.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:22
przez Warszawiak
A jaki jest program AH? Gdzieś słyszałem że minimum rok abstynencji jest wymagany. Przecież dla niektórych to całkowicie nierealne. A poza programami i terapią są jakieś alternatywy?

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:26
przez ula.h
Warszawiak napisał(a):A jaki jest program AH?

http://www.anonimowihazardzisci.org/pro ... ienia.html

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:32
przez asia
Ci którzy są po terapii, zrobili program a grają i stale wracają do grania , dokonują wyboru.
Chcą grać.
Przeprowadziłam dziesiątki rozmów z takimi " recydywistami " i kiedy pytałam " czy zrobisz wszystko aby przestać grać ? " , odpowiedź zawsze brzmiała " tak".
I za chwilę zaczynały się schody. To zrobi, ale tego to już nie bo to niemożliwe. I już wiedziałam że za chwilę wróci do gry. I tak było.
Więc jest to moim zdaniem wybór.
Nie umiem pomóc komuś kto chce grać.
Ale jeszcze się nie zniechęcam. Za każdym razem mam wiarę. Może to będzie właśnie teraz?
Warszawiak. rób więc to co robisz.
Miałam wiele momentów zniechęcenia, poddania się, przeklinania i mówienia sobie dość, koniec walki z wiatrakami.
Na chwilę. I wracam do pomagania. I robię to jak umiem. Z różnym skutkiem.
Ale jak widzę że nie grają to mam skrzydła.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:49
przez asia
Warszawiak napisał(a):A poza programami i terapią są jakieś alternatywy?

Tak.
Kilka lat temu napisała do mnie dziewczyna z maleńkiej wsi gdzieś w Polsce. Była w ciąży.
Gdzie ją wyślę ? Terapia odpada, najbliższy miting daleko. I uwaga : nie miała komórki ani kasy żeby ją kupić.
Miała jakiś stary komp i net. Koniec narzędzi.
Długi po kokardy.
Zaczęłam z nią pisać. Pisałyśmy do siebie codziennie po kilka/naście czasem listów. O wszystkim.
Tyle że ona bardzo chciała nie grać. I była naprawdę pilną uczennicą.
I nie gra do dziś. Jest szczęśliwą mamą. Przysyła mi swoje i dziecka zdjęcia, pisze że uratowałam jej życie.
Oczywiście sama je sobie uratowała.
To nie był jedyny przypadek. Jest też spora grupa niepełnosprawnych hazardzistów, którzy zwyczajnie nie dojadą na miting czy terapię.
Ja nie wyobrażam sobie sponsoringu bez rozmów, bez spotykania się.
Pozostają więc rozmowy. Wielogodzinne i trudne przez telefon.
Nie wiem na jak długo pomagają, bo nie ze wszystkimi mam kontakt. Ale pomagają.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:58
przez Krzysztof Jarzyna
Z racji mojego podwójnego uzależnienia uczęszczam na mitingi AA. Podzielę sie historią czlowieka, który po 25 latach od swojego pierwszego mitingu, zalapal w końcu o co chodzi, i nie pije juz 5 lat. Po drodze zaliczył chyba wszystkie terapie, nakazy sądowe, opinie lekarskie itp. Na mitingi tez chodzil, ale jak sam mówił, tylko chodził a nie był. Zatem nie ma przypadków beznadziejnych, nigdy nie wiadomo czy tym razem akurat będzie to skuteczne.
Moim skromnym zdaniem żadna terapia mitingi czy inne cuda nie wytrzeźwieją za hazardziste. To sa tylko narzędzia, które zwiększają szanse na utrzymanie decyzji o niegraniu. Jako ze hazardzista jest mistrzem manipulacji, to czasami chwile to trwa zanim zatrybi glowa, ze kiwam samego siebie. Nie jest mi trudno wyobrazić sobie sytuację w której kolejne terapie, programy itp. służą samooszukiwaniu się (może nawet nieswiadomemu) w celu zachowania jakiejś równowagi psychicznej. Btw. tak sobie myślę, ze w sumie sama terapia jest najprzyjemniejsza częścią zdrowienia, zabawa zaczyna sie dopiero gdy trzeba wrócić do życia, a często dopiero wtedy widac cały syf (na dodatek często jest sie tego syfu sprawcą, co nie pomaga w budowaniu poczucia własnej wartości). Ponadto kazda kolejna nieudana próba leczenia zmniejsza wiarę w jej skuteczność. I tak kolko sie zamyka. Dla niektórych robi sie to troche sposób na życie. Ale i tak jedynym wyjściem jest kolejny raz pójść na miting, zacząć program 12 kroków iść na terapie, może tym razem spłynie oświecenie, palec boży dotknie czy tez intelekt ogarnie (co kto woli), i uzależniony zrozumie, ze on i tylko on jest odpowiedzialny za to żeby robic wszystko żeby zdrowieć. A niewiele jest w literaturze przypadków, żeby kogoś siłą zmuszono do hazardu kiedy on nie chciał :wink:

Re: Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 17:58
przez Warszawiak
ula.h napisał(a):
Warszawiak napisał(a):A jaki jest program AH?

http://www.anonimowihazardzisci.org/pro ... ienia.html

Kroki znam, pewnie na pamięć ale chodziło mi o pracę na programie.
Asia dziękuję za te posty.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 18:56
przez zbysob
moim zdaniem nie mam beznadziejnych przypadków

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 20:14
przez Andy
Warszawiak napisał(a):Co z ludźmi, którzy wracają do grania mimo odbycia kilku, czasem kilkunastu terapii?

Pytanie - moim zdaniem - ważne. Ja sam jestem takim "przypadkiem". Jednak nie potrafię na nie wiążąco odpowiedzieć (może za kilkadziesiąt lat, jak zdobędę trochę więcej doświadczenia - ale nie obiecuję :mrgreen: ).
asia napisał(a):Nie umiem pomóc komuś kto chce grać.

Cóż, jest to jakaś odpowiedź (osoby, która - moim zdaniem posiada kwalifikacje do odpowiadania).
Ale, Asiu - co z tymi, którzy naprawdę nie chcą (mam na myśli przymus grania).
Trudne, strasznie trudne; aż mnie głowa rozbolała od myślenia nad paradoksami uzależnienia.
asia napisał(a):Ale jeszcze się nie zniechęcam. Za każdym razem mam wiarę. Może to będzie właśnie teraz?
Miałam wiele momentów zniechęcenia, poddania się, przeklinania i mówienia sobie dość, koniec walki z wiatrakami.

Obyś jak najdłużej wytrwała, Kochana Asiu.
Dzisiaj wzięło mnie na cytowanie. Więc dodam jeszcze jeden:
zbysob napisał(a):moim zdaniem nie mam beznadziejnych przypadków

Re: Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 20:28
przez Preben
Przez jakiś czas myślałem o sobie samym w kategoriach przypadku beznadziejnego. Nie jestem i nigdy nie byłem takim przypadkiem. W roku 2004 odbyłem terapię i przez prawie 12 lat po dłuższych Czy też krótkich okresach abstynencji wracałem do gry. Nie wiem czy Asia ma rację pisząc, że w przypadku "recydywistow" granie to jest kwestia wyboru... W moim przypadku tak właśnie było. Nie stosowalem się do wszystkich zaleceń z terapii, czy programu 12 kroków. Chciałem zdrowiec lepiej od innych, "udowodnić" wszystkim dookoła, że sam jestem inny (czytaj lepszy). Brak pokory, problemy z poczuciem własnej wartości powodowały że czułem się lepszy.
Potrzebowałem stać się bezdomnym i przez kilka miesięcy noce spędzać w autobusach, parkach i innych mało atrakcyjnych miejscach.Nie chce opisywać wszystkich szczegółów piekła które sobie zafundowalem nie leczac się z mojej choroby. Kolejna terapia a później wznowienie pracy na programie 12 kroków, przyniosły efekt w postaci ponad dwóch lat bez hazardu. Tym razem jednak całkowicie uznałem i zaakceptowalem swoją chorobę. W moim przypadku to był klucz - akceptacja choroby

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 20:38
przez asia
Andy napisał(a):Ale, Asiu - co z tymi, którzy naprawdę nie chcą (mam na myśli przymus grania).

Ci którzy NAPRAWDĘ nie chcą zrobią WSZYSTKO aby przestać grać. A jak zrobią wszystko , to i przymus nie jest straszny.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 22:24
przez Warszawiak
Wszystko czyli co? Trzynasta terapia?
Znakomita większość wraca do nałogu na własne życzenie (czytaj: nie wykonują zaleceń), a co z tymi którzy łamią ją w tym samym dniu co opuszczają terapię?
Też jestem zdania, że skoro nie spróbowałeś wszystkiego na 100% to nie masz prawa mówić, że nie działa. Ale wydaje mi się, że znam takie osoby, które robiły właśnie wszystko i na sto procent a jednak nie dały lub nie dają rady.

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 22:35
przez asia
Nie 13 terapia. Tylko wszystkie zalecenia.
Warszawiak napisał(a):a co z tymi którzy łamią ją w tym samym dniu co opuszczają terapię?

No jak to co? Dokonują wyboru.
Nie znam takich osób które robiły wszystko na 100 % i wracały do nałogu. Zawsze było " ale".

Co z " beznadziejnymi " przypadkami?

PostWysłany: 18 Mar 2018, 22:37
przez asia
Pisząc , że zrobią wszystko nie miałam na myśli nastu terapii i dwunastu sponsorów. Wydawało mi się, że to rozumiesz. A jednak nie.