Witajcie,
tak jak w temacie mam pytanie do Was hazardziści
Mój partner jest uzależniony, w tej chwili jest po drugiej terapii w ośrodku zamkniętym, kontynuuje leczenie 4 razy w tygodniu (raz miting, raz grupa terapeutyczna, dwa razy terapia indywidualna). Widzę, że się stara, że walczy, że chce .... ale nie do końca, nie zawsze...
Problem polega na tym, że odkąd wrócił z terapii nie utrzymuje abstynencji w kierunku alkoholu, wręcz kiedy tylko ma okazje na spotkanie ze znajomymi gdzie wie, że ten alkohol się pojawi nie potrafi i nie chce go sobie odmawiać. Odkąd wyszedł z terapii około 1,5 miesiąca temu alkohol spożywał jakieś 3 razy (dwa razy się upił, z czego raz do "odcięcia") ale kiedy tylko ktoś proponuje spotkanie alkoholowe bardzo go do tego ciągnie, wręcz jest zły kiedy nie chcę iść na nie ja. Mam nawet wrażenie, że specjalnie mnie drażni i prowokuje kłótnie.
Ja jestem od niego 5 lat starsza, on ma w tej chwili 25 lat, nie ma pracy, jego długi sięgają 150 tyś., koszty związane z dojazdem na terapię czy jego utrzymaniem ponoszę ja oraz jego rodzice u których mieszka. Nadmienię tylko, że po poprzedniej terapii jego długi spłacili za niego rodzice (niestety), teraz już sam ponosi konsekwencje grania, przede wszystkim te finansowe. Niestety kiedy tylko ma okazje lub znajomi proponują spotkanie on bardzo się na nie nastawia, nie myśląc o tym, że zwyczajnie nie stać go na to, czy też, że powinien skupić się na własnym zdrowieniu zamiast trwonić czas na znajomych, którzy nie potrafią spędzić czasu konstruktywnie i przede wszystkim bez używek w postaci alkoholu czy trawki (a problem z narkotykami, zwłaszcza z marihuaną ale nie tylko występował zarówno przed pierwszą jak i przed drugą terapią).
Ja jestem przed terapią indywidualną na którą jestem już zapisana ale po pierwszym spotkaniu wspólnym z terapeutą (wspólnym z partnerem). Jestem osobą konsekwentną, przede wszystkim liczę się ja i moje zdrowie psychiczne ale wiem też, że mój partner jest bardzo inteligentny i doskonale wie jak mnie zmanipulować. Tłumaczy, że to normalne życie, że musiałby się przestać z kimkolwiek spotykać bo dzisiaj wszyscy piją, ja mam gdzieś takie tłumaczenie, sama nie piję i wiem, że jeśli ktoś nie chce to wcale nie musi. Wydaje mi się , że powodem dla którego tak chętnie sięga po alkohol jest chęć choć na chwilę odcięcia się od swojej sytuacji i po drugie chęć powrotu do "normalności" czyli okresu sprzed tego kiedy wydało się, że ponownie gra, co jednak nie zmienia faktu, że według mnie jest to ZŁE. Tłumaczę mu, że nie może wracać do starych nawyków i przyzwyczajeń, bo teraz ma budować nowe, trzeźwe życie w którym nie ma miejsca na bzdury, życie w którym chce stawiać czoła rzeczywistości i konstruktywnie radzić sobie z przeciwnościami i je rozwiązywać, życie w którym niestety ale musi ponosić również wszelkie konsekwencje swojego uzależnienia bo bez tego nie będzie miał szansy na stałe wyzdrowienie.
Kochani proszę was bardzo o poradę co o tym wszystkim sądzicie, słowo podsumowania moich obaw, nie ukrywam też, że nie pogardzę cennymi wskazówkami i konstruktywną krytyką
Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkim dużo pogody ducha
