przez ula.h » 29 Sie 2018, 17:07
W opowieści o Twoim partnerze zobaczyłam trochę siebie. Sytuacja nieco inna, ale pozwól, że opowiem.
Po terapii zamieszkałam na chwilę z siostrą. Kiedy wychodziłam z mieszkania to Marlena wymagała raportu: gdzie idę, z kim idę, a jeśli wyjście wiązało się np. z kinem to dlaczego idę, skoro mam ważniejsze wydatki (czytaj długi). Frustrowałam się. Czyli tak... jestem hazardzistką i powinnam iść przez życie w worku pokutnym, nie pozwalać sobie na żadne przyjemności, meldować się na każdym kroku, spuszczać nisko głowę...
Palę papierosy. Marlena miała o to ciągle pretensje. Kiedy przez pół roku zarządzała moimi finansami, komentarze na temat palenia mnie dobijały. Znowu na papierosy? Rzuć to. Nie stać Cię. Nie możesz palić. Nie możesz wydawać pieniędzy. I wiesz co? Frustrowałam się i paliłam więcej.
Wprowadziłam się od Marleny dość szybko. Wkrótce potem dostałam od niej wiadomość o braku chęci na utrzymywanie kontaktów. Dziś rozmawiamy rzadko, raczej wyłącznie w przypadku konieczności.
Podczas terapii napiłam się alkoholu. Odeszłam, ponieważ byłam nieuczciwa. Potem, kiedy nie miałam obowiązku abstynencji... To zaczęłam ją utrzymywać. Zobaczyłam, że nic mi to nie przynosi. Nie muszę uciekać od swojego życia. Luz. Nie piłam w ogóle przez kilka miesięcy. Teraz sporadycznie.
W gruncie rzeczy chciałam powiedzieć, że kiedy czułam przymus to od niego uciekałam. Nie podobało mi się życie pod pręgieżem ciągłych ataków i rozkazów. Nie podobała mi się wizja ascezy.
Właśnie wyszłam z księgarni z 6 książkami. Jadę na naleśniki z koleżanką z podstawówki. Kilkadziesiąt złotych wydam, do tego kupię paczkę papierosów, zostało mi w starej tylko kilka. Luz. Mam dalej jakieś długi. Mogłabym je spłacić kilka miesięcy temu, jeśli nie jadłabym czasem na mieście, nie kupowała kolorowych skarpetek, książek, nie paliła papierosów, nie chodziła do kina czy teatru. Tylko wówczas nie mam pojęcia, czy pisałabym tutaj. Tego nie wiem. Wiem, że byłabym sfrustrowana i wymiotowała własnym życiem, które nie jest wynikiem moich decyzji, a czyichś rozkazów. Wiem, bo dokładnie tak się czułam mieszkając z Marleną.
Oczywiście wiem, że ona chciała, bym nie grała i wyszła na prostą. Tylko właśnie teraz nie gram i wychodzę na prostą. Kiedy nie ograniczam się nakazami, a własnymi wyborami.
To taki mały wycinek historii Urszulki. Pozdrawiam
słowa nigdy nie będą większe niż czyny