czytam forum od 1.11.2013. Wszystko co na tą chwilę wiem o hazardzie, to wiem właśnie z tego miejsca.

Dzięki Wam jestem na etapie, że:
1. Pierwszy raz nie mówiłam mężowi co ma robić, jak pytał czy ma jechać na terapię do ośrodka. Odpowiadałam, że to Jego decyzja i że sam ma wiedzieć co chce robić (zaczął się już czwarty tydzień Jego terapii)
2. Uczę się myśleć o sobie.
3. Miałam spotkanie indywidualne z terapeutą i czekam na kolejne.
4. We wtorek 3.12.2013 zaczynam terapię grupową.
5. Wczoraj złożyłam wniosek o rozdzielność.
6. Wczoraj złożyłam pozew o alimenty dla moich synków.
7. Zaczynam zbierać wiedzę na temat podziału majątku.
Mimo tego, że to co zrobiłam w ciągu ostatnich trzech tygodni, to ogromny krok milowy, czuję pustkę, brak nadziei na lepsze jutro.
Wiem, że to pewnie efekt tego, że sama jeszcze czekam na terapię, ale ja już wysiadam.
Niby pozornie sobie radzę, jakoś idę do przodu.
Ale tak naprawdę fizycznie jestem wykończona, codziennie wstaje o 6, czasem wcześniej, chłopaków do przedszkola, sama na 9h do tyrki, wracamy do domu po 18, to już jest tylko czas na zjedzenie, chwilę zabawy, jakąś bajkę i chłopcy do spania, a ja albo forum


W pracy nikt nie wie, więc cały czas muszę mieć maskę

Mam pytanie do Was uzależnionych i do Was współuzależnionych, jak to było z Waszym zdrowieniem?
Zastanawiam się czy w ogóle robić sobie nadzieję, ze mój maż będzie potrafić nad tym zapanować?
Tak bardzo boję się przyszłości...