WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Moderator: kaśka

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 28 Lis 2013, 22:20

Kochani,
czytam forum od 1.11.2013. Wszystko co na tą chwilę wiem o hazardzie, to wiem właśnie z tego miejsca. :)
Dzięki Wam jestem na etapie, że:
1. Pierwszy raz nie mówiłam mężowi co ma robić, jak pytał czy ma jechać na terapię do ośrodka. Odpowiadałam, że to Jego decyzja i że sam ma wiedzieć co chce robić (zaczął się już czwarty tydzień Jego terapii)
2. Uczę się myśleć o sobie.
3. Miałam spotkanie indywidualne z terapeutą i czekam na kolejne.
4. We wtorek 3.12.2013 zaczynam terapię grupową.
5. Wczoraj złożyłam wniosek o rozdzielność.
6. Wczoraj złożyłam pozew o alimenty dla moich synków.
7. Zaczynam zbierać wiedzę na temat podziału majątku.

Mimo tego, że to co zrobiłam w ciągu ostatnich trzech tygodni, to ogromny krok milowy, czuję pustkę, brak nadziei na lepsze jutro.
Wiem, że to pewnie efekt tego, że sama jeszcze czekam na terapię, ale ja już wysiadam.
Niby pozornie sobie radzę, jakoś idę do przodu.
Ale tak naprawdę fizycznie jestem wykończona, codziennie wstaje o 6, czasem wcześniej, chłopaków do przedszkola, sama na 9h do tyrki, wracamy do domu po 18, to już jest tylko czas na zjedzenie, chwilę zabawy, jakąś bajkę i chłopcy do spania, a ja albo forum :) albo sprzątanie i spać o północy. I każdy dzień od początku listopada taki sam. Jestem tak wykończona przede wszystkim psychicznie, że krzyczę na moich chłopaków i jestem po prostu niemiła, choć wiem bardzo dobrze, że nie powinnam, że teraz tym bardziej powinnam dbać o ich dobre samopoczucie, ale to jest silniejsze ode mnie. Mówiąc do nich podniesionym głosem wiem już w momencie mówienia, że daję dupy, ale nie przerywam. :( Tzn. nie zdarza się to często, ale jednak zdarza, a nie powinno.
W pracy nikt nie wie, więc cały czas muszę mieć maskę :( Jestem spiętym, kłębkiem nerwów, który nie wie co ma robić. Możliwe, że jak już wpadnę w rytm terapii, to się dowiem, ale wiadomo, że to potrwa, a ja cały czas czekam na mój termin i nawet nie mam jak tego przyspieszyć..
Mam pytanie do Was uzależnionych i do Was współuzależnionych, jak to było z Waszym zdrowieniem?
Zastanawiam się czy w ogóle robić sobie nadzieję, ze mój maż będzie potrafić nad tym zapanować?
Tak bardzo boję się przyszłości...
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez jaro » 28 Lis 2013, 22:44

Reni, pisanie scenariuszy i strach przed przyszłością może być takim samym kamieniem jak rozpamiętywanie przeszłości. Wiem, bo znam obydwa z tych kamieni.
Nie ma nic w Twoim życiu DZISIAJ z czego mogłabyś się cieszyć? Za co mogłabyś być wdzięczna?
Poszukaj tego (ja widzę takie rzeczy nawet w Tym smutnym poscie).
W sumie Twoje uczucia teraz są naturalne. Nie noś masek i niczego nie udawaj. Ale też nie rozgrzebuj i nie nadymaj ich. Poszukaj (z pomocą innych) przeciwwagi.
Sporo rad. Może banalnie brzmiących. Ale przechodziłem to (chociaż z "drugiej strony"). Piszę rady, ale chyba trzeba to po prostu to przejść i przeżyć.
Byle nie za długo :wink:
Mnie to zajęło 2-3 lata. Wydaje się długo. Rozłożone po 24 h mija nie wiadomo kiedy :)
Działaj
(ale też pozwól sobie na chwile lenistwa; choćby to miały być tylko chwile)
powodzenia
jaro
 
Posty: 4634
Rejestracja: 21 Kwi 2008, 19:38

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez okularnica » 05 Gru 2013, 18:28

Dobrze Cię rozumiem. Przeszłam już wszystkie Twoje kroki poza podziałem majątku. Uczęszczam na terapię grupowa od 2 miesięcy. Zdarza mi się podnieś głos na córkę, wcale nie rzadko, szczególnie rano jak się grzebie. W styczniu wracam do pracy po urlopie rodzicielskim na synka i jestem pełna obaw jak to wszystko ogarnę. Obecnie od prawie pól roku mieszkam u rodziców. Na terapii nauczyłam się jednej bardzo ważnej rzeczy: tylko ja odpowiadam za to, co się dzieje w moim życiu, co czuję i tylko ode mnie zależy co z tym zrobię. Przestałam aż tak bardzo się wściekać, że jeżdżę 20-letnim autem bez widoków na nowsze, a miałam na to pieniądze i dałam je mężowi na spłatę długów.Już nie myślę bezustannie o tym, czy mój mąż będzie się skutecznie leczył i czy jeszcze kiedyś będziemy razem. Czas pokaże. Porzuciłam nadzieję (chyba), że będzie dobrze. Lepiej się nastawić, że nie będzie. Jest to szalenie trudne Pewne jest jedno, nigdy nie wrócę do tego koszmaru jaki mi fundował przez ostatnie lata.
Zawsze masz możność żyć szczęśliwie, jeśli pójdziesz dobrą drogą i zechcesz dobrze myśleć i czynić. A szczęśliwy to ten, kto los szczęśliwy sam sobie przygotował.
Marek Aureliusz
okularnica
 
Posty: 58
Rejestracja: 04 Wrz 2013, 22:17
Miejscowość: Poznań

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Agnieszka1234 » 06 Gru 2013, 09:11

okularnica napisał(a): Porzuciłam nadzieję (chyba), że będzie dobrze.

To, że być może nie będziesz z mężem nie musi oznaczać, że w Twoim życiu nie będzie dobrze.
Z tego co piszesz już jest o niebo lepiej niż jak żyłaś z nim i Ty i dzieci byliście narażeni na jego łaskę czy nie łaskę, na wyzwiska i życie w ciągłym strachu.
Zmień nastawienie okularnico. :)
Jeśli ja porzuciłabym nadzieję, że będzie dobrze to nic ino się pochlastać ;) Końcówka roku u mnie wyjątkowo intensywna, ale pamiętam, że po każdej nocy przychodzi dzień :) Nawet jak coś nie idzie i chce mi się płakać z bezsilności to szukam tego za co mogę być wdzięczna Bogu. Zaraz na serduchu robi się lżej i pyzy mi się śmieją :)
Pozdrawiam
Agnieszka1234
 
Posty: 3285
Rejestracja: 19 Lut 2011, 12:38

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 08 Gru 2013, 09:38

jaro napisał(a):Reni, pisanie scenariuszy i strach przed przyszłością może być takim samym kamieniem jak rozpamiętywanie przeszłości.


Zaczynam rozumieć, ze masz rację. Jednak jeszcze dużo pracy przede mną, żebym umiała nad tym zapanować.
Bo w teorii dzięki Wam poznałam, że tak to nazwę "podstawy leczenia hazardu", jednak z wprowadzaniem tych podstaw we własne życie, nie jest tak łatwo.
Mimo tego, że wiem, że nie powinnam, to cały czas myślę o przeszłości, bo po prostu chciałabym jak najwięcej nauki z tego wyciągnąć, żeby to co już się stało, nie poszło w las...
Ale przyszłość też nie daje mi spokoju i masz racje, że może być takim samym kamieniem jak nie większym :(
Mój mąż, który jest aktualnie po 4 tygodniach intensywnej, dziennej terapii (jeszcze 4 przed nim i później dalsze terapie,oczywiście) ma już dużo większe wiedzę i świadomość niż ja, chodząca raz w tygodniu na terapię.
Twierdzi (pewnie to usłyszał na terapiach), że przeszłość należy odciąć grubą kreską i zacząć żyć aktualnym dniem, nawet nie myśleć o tym co jutro. Ok, zakładając, że tak bym zrobiła, to czy odcinając przeszłość grubą kreską nie daję Mu przyzwolenia na wszystko?
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez milo » 08 Gru 2013, 12:58

Reni napisał(a): że przeszłość należy odciąć grubą kreską

Ja juz odcinałam wszystko poprzednie grubą kreska i niestety nie nauczyłam sie na własnych błędach.... Dzisiaj nie odcinam nic grubą kreska, żadna kreską.... Przeszłość traktuje jak NAUKĘ i DOŚWIADCZENIE "ku pamięci" i "ku przestrodze" dla siebie , traktuję jak czarno-biały film, który oglądam co jakiś czas, żeby nie zapomnieć kim jestem, jaka jestem, jaka nie chcę być i czego chcę unikać.... To jak spakowane ozdoby na choinkę w pawlaczu, raz do roku wyjmuje i przeglądam, wyrzucam śmieci i czyszczę stare ale piękne .... i nie wyrzucam wszystkiego a raczej pielęgnuję dzień dzisiejszy, bo mam tylko tę chwilę.... za moment będzie znów tylko ta chwila.... a JUTRO? Jutra jeszcze nie ma, więc po co mam się zadręczać , zamartwiać... owszem, coś tam planuje, ale bez szarpaczki i stawiania poprzeczki wysoko... to juz było i potłukłam się wielokrotnie podskakując tam, gdzie nie dosięgnę.

Nie chce odkreślać grubą kreską przeszłości, nie chcę zatrzaskiwać za nią drzwi i zapominać , gdzie byłam, co robiłam, żeby sobie "polepszyć".... dzisiaj chcę być szczęśliwa TU i TERAZ. Moze to "chciejstwo".... ale mam tylko tę chwilę. Łapię to, co jest w moim zasięgu i staram sie dbać o siebie ...
A reszta? Cóż.... moja Siła Wyższa wie, co mi jest potrzebne. Byle bym nie robiła wszystkiego "po mojemu".

Pozdrawiam cieplutko :)
Poczuć siebie
Pokochać...
Awatar użytkownika
milo
 
Posty: 4727
Rejestracja: 18 Cze 2011, 00:06
Miejscowość: Elbląg

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 08 Gru 2013, 20:33

milo napisał(a):Ja juz odcinałam wszystko poprzednie grubą kreska i niestety nie nauczyłam sie na własnych błędach....


Chcesz przez to powiedzieć, że po "odcięciu grubą kreską" miałaś nawrót? I czy Twoje odcięcie kreską było już na etapie leczenia - chodzenia na terapie czy na etapie, że sama z tego wyjdziesz?
Pytam, bo właśnie się boję czy takie odcinanie kreską nie spowoduje tego, że zbyt lekko podejdziemy do tematu.
Tzn. nie chodzi mi o to, żebym teraz do końca życia wyrzygiwała mężowi co zrobił, a on żeby chodził pełen skruchy i pokuty. Tylko chodzi mi o to, żebyśmy oboje wyciągnęli wnioski i naukę na przyszłość, jak radzić sobie z pokusami, nawrotami, zwyczajnymi kłótniami, itp.
milo napisał(a):Przeszłość traktuje jak NAUKĘ i DOŚWIADCZENIE "ku pamięci" i "ku przestrodze" dla siebie


Wydaje mi się, że właśnie tak z mężem powinniśmy podchodzić do Jego uzależnienia i mojego współuzależnienia. A może się mylę i podświadomie dążę do rozdrapywania niezagojonych ran...
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez katakana » 08 Gru 2013, 20:51

Reni napisał(a):Pytam, bo właśnie się boję czy takie odcinanie kreską nie spowoduje tego, że zbyt lekko podejdziemy do tematu.

Oj skąd ja to znam :) Ile na terapii poświęciłam czasu zastanawiając się jak dalej żyć normalnie, a jednocześnie nie chować problemu hazardu "pod dywan". Cóż, złotego środka nie ma, ale z doświadczenia wiem, że nie da się funkcjonować myśląc tylko o hazardzie.
Reni napisał(a):Tylko chodzi mi o to, żebyśmy oboje wyciągnęli wnioski i naukę na przyszłość, jak radzić sobie z pokusami, nawrotami, zwyczajnymi kłótniami, itp.

Moja rada to szczera rozmowa, z Tomkiem rozmawiamy częściej o tym co nas boli, o czym myślimy, jakie są nasze uczucia, dzięki chodzeniu na terapie, bo tam się tego nauczyliśmy.
Awatar użytkownika
katakana
 
Posty: 404
Rejestracja: 21 Kwi 2013, 20:22
Miejscowość: Białystok

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez milo » 08 Gru 2013, 21:13

Reni napisał(a):I czy Twoje odcięcie kreską było już na etapie leczenia - chodzenia na terapie czy na etapie, że sama z tego wyjdziesz?

moje odcinanie przeszłości było przed nałogowym hazardem... właśnie odcinając się od przeszłości ... "wyhodowałam " sobie uzależnienie, bo wydawało mi się, że mnie takie rzeczy nie dotyczą... że już zbyt dużo wiem, żebym "wdepnęła" w uzależnienie.... pracowałam na tematach Dorosłych Dzieci Alkoholików i Dysfunkcyjnych oraz na współuzależnieniu.... i byłam pewna, że mnie uzależnienia nie dotyczą.... niestety to nie jest takie oczywiste. Kiedy zdiagnozowałam u siebie uzależnienie od hazardu - dotarło do mnie, że nie mogę "zapominać" , ze jestem w "grupie ryzyka" i mam dbać o całość mojej osoby a nie tylko o niektóre sfery w zyciu.
Poczuć siebie
Pokochać...
Awatar użytkownika
milo
 
Posty: 4727
Rejestracja: 18 Cze 2011, 00:06
Miejscowość: Elbląg

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 08 Gru 2013, 21:18

Mój mąż był teraz na "przepustce" na weekend w domu. Nie widzieliśmy się miesiąc.
Widać różnice, bardzo widać Jego postępy.
Zaczyna mieć poukładane wszystko w głowie, to on mnie wycisza, uspokaja. Zawsze było odwrotnie, teraz on spokorniał, uspokoił się, zaczął reagować normalnie, wręcz flegmatycznie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) na różne problematyczne sytuacje. Nawet przy dzieciach, to ja w ten weekend traciłam cierpliwość, a on wszystko na spokój.
Jechaliśmy dziś samochodem, z racji warunków na drodze, miałam bardzo nerwowy incydent. Po wszystkim wpadłam w histerię, zaczęłam ryczeć, a on spokojnie do mnie: "Zacznij oddychać", wszystko ok itp.
Szok, naprawdę widać to, że on ma maglowaną głowę codziennie, kilka razy dziennie, a ja raz w tygodniu.
Porównałam to do jazdy samochodem, to jest tak jakbyśmy jechali w to samo miejsce dwoma samochodami, on jedzie 100 km na godzinę, ja 5 km/h; oboje dojedziemy w to samo miejsce, spotkamy się, ale on tam będzie długo na mnie czekał.
katakana napisał(a):Moja rada to szczera rozmowa


Z mojej strony to zawsze wszystko było szczere, ale dziś rozmawialiśmy o czekającej nas rozprawie o rozdzielność oraz rozprawie o alimenty. Powiedziałam Mu też, że jak to załatwimy to chcę, żeby swoją część domu przepisał na mnie, że chcę jak najbardziej zabezpieczyć siebie i dzieci przed Nim. I on to wszystko przyjął na spokojnie, że o podziale majątku nie myślał, ale jak mi na tym zależy to pewnie tak zrobimy. Sam zauważył czy ja zwróciłam uwagę, że w ogóle rozmawiamy o tym, że kontynuujemy rozmowę, że jeszcze miesiąc temu ta rozmowa nawet gdybyśmy ją zaczęli, to na pewno by nie dobiegła do końca, bo albo skończyłaby się awanturą albo Jego wyjściem.
Więc widzę ogromną pracę, którą wykonał, jednak wiem, że to dopiero początek, to tak jakby powiedział A, a przed Nim jeszcze cały alfabet. A co dopiero przede mną. :)
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 08 Gru 2013, 21:25

milo napisał(a):że nie mogę "zapominać" , ze jestem w "grupie ryzyka" i mam dbać o całość mojej osoby a nie tylko o niektóre sfery w zyciu


Czy ja dobrze kombinuję, że nie powinniśmy zapominać o hazardzie w naszej rodzinie, ale też nie ma sensu codziennie wracać do tematu. Tzn. chodzi mi o to, że powinniśmy gdzieś z tyłu głowy mieć świadomość tego co się wydarzyło, tego, że w każdej chwili może się to powtórzyć, ale jednak próbować żyć normalnie myśląc o tym co jest tu i teraz? Bylebym tylko umiała się tego nauczyć :)
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez katakana » 08 Gru 2013, 21:29

Reni, nie wątpię, że byłaś z mężem szczera :)
Reni napisał(a):Sam zauważył czy ja zwróciłam uwagę, że w ogóle rozmawiamy o tym, że kontynuujemy rozmowę, że jeszcze miesiąc temu ta rozmowa nawet gdybyśmy ją zaczęli, to na pewno by nie dobiegła do końca, bo albo skończyłaby się awanturą albo Jego wyjściem.

Właśnie o to mi chodzi :) Oby tak dalej, trzymam kciuki :)
Awatar użytkownika
katakana
 
Posty: 404
Rejestracja: 21 Kwi 2013, 20:22
Miejscowość: Białystok

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez milo » 08 Gru 2013, 21:34

Reni napisał(a):Czy ja dobrze kombinuję

Kombinujesz dobrze :)
Żyć tu i teraz ale nie zapominać i nie chować pod dywan... bo "jesteśmy tak chorzy, jak głęboko chowamy nasze tajemnice". Koniec tajemnic, tematów tabu i przemilczeń.

Czytaj o współuzależnieniu jak najwięcej, jeśli masz mozliwość, idź na terapię dla współuzależnionych i na mityng dla współuzależnionych a czasem na "otwarty" do AH. To wszystko moze Ci pomóc TOBIE.
Pozdrawiam cieplutko.
Bożena - uzależniona, współuzależniona i DDA/DDD.
Poczuć siebie
Pokochać...
Awatar użytkownika
milo
 
Posty: 4727
Rejestracja: 18 Cze 2011, 00:06
Miejscowość: Elbląg

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez katakana » 08 Gru 2013, 21:36

milo napisał(a): "jesteśmy tak chorzy, jak głęboko chowamy nasze tajemnice"

podoba mi się :)
Awatar użytkownika
katakana
 
Posty: 404
Rejestracja: 21 Kwi 2013, 20:22
Miejscowość: Białystok

WSPÓŁUZALEŻNIONA uzależniona ŻONA nieżona

Postprzez Reni » 08 Gru 2013, 22:11

Chodzę na grupową terapię oraz na indywidualną. Co do mitingów, to nie mam pojęcia czy są dla współuzależnionych u mnie w Bydgoszczy. Wiem, że w niedziele są te dla uzależnionych, ale o mitingach dla współ nic nie słyszałam. A dojeżdżanie do Torunia nie wchodzi w grę, bo mam dwóch malutkich synów i nikogo do pomocy. Pracuję 9h dziennie, oni 10h dziennie są w przedszkolu i już muszę bardzo dużo kombinacji wykonać, żeby raz w tygodniu pojawić się na terapii grupowej i indywidualnej. Teraz w piątek wzięłam urlop, żeby móc iść na indywidualną, po czym moja terapeutka ją odwołała. Ale jestem zdeterminowania i nie podaję się :)
A teraz zadam Bożenko pytanie amatora... :) Co oznaczają skróty te
milo napisał(a):DDA/DDD

i inne, jak Al-anon itp. Przepraszam, ale tego jeszcze nie ogarniam :)
katakana napisał(a):trzymam kciuki :)
- przydadzą się, dzięki wielkie :)
"Kochać, to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku."
Awatar użytkownika
Reni
 
Posty: 105
Rejestracja: 02 Lis 2013, 07:51

Następna

Wróć do Pytania dotyczące zdrowienia

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość