przez niesia » 24 Kwi 2014, 23:27
dzisiaj podczas sytuacji służbowej dałam się wkręcić w temat byłego męża, finansów i jego relacji z synkiem. powinnam była się zatrzymać zanim popłynął ze mnie potok żalów. wydawało mi się, że jestem bardzo spokojna, opanowana, i że relacjonuje fakty, z którymi jestem już oswojona. a jednak bardzo dotknęło mnie zaskoczenie, przykrość, niezadowolenie, a nawet współczucie na twarzy mojej rozmówczyni. w dodatku rzuciła kilka komentarzy typu, że mój synek na pewno czuje się porzucony, że takie osoby (zostawione przez ojca) są przez całe życie głęboko zranione. i jeszcze usłyszałam, że w związku z tym ja muszę być doskonała. wiem, wiem. nie o to chodzi, że się przejęłam jej opinią. nie muszę być doskonała, i nie jestem. już jakiś czas temu zrozumiałam i poczułam, że nie ma sensu pełnić roli matki i ojca jednocześnie - chociażby dlatego, że to niemożliwe. moje dziecko z pewnością czuje się kochane. bo naprawdę jest otoczony miłością i opieką. ale tego ojca nie ma. nie wiem jakie w małym serduszku bywają zgryzoty, jest mi cholernie smutno i żal. czuję obrzydzenie do byłego męża. i żal, że nas to spotkało, czuję się zdołowana i bezradna. bo absolutnie nic nie mogę z tym zrobić
"Jeśli chcesz osiągnąć to, czego nigdy nie miałeś, musisz robić to, czego nigdy nie robiłeś." Dominick Coniguilaro