
Chodzi mi o taką codzienną "kontrolę" finansową hazardzisty. Celowo użyłam tego słowa, bo właśnie kontroli hazardzisty chce się w swoim życiu pozbyć, ale działania takiego jak osobne konto bez dostępu do danych, żeby tam za bardzo nie nawojował, karta bez pinu, nie mogę nazwać inaczej niż kontrolą.
Z drugiej strony na początkowym etapie jest to wręcz pomocne dla hazardzisty.
Ja założyłam memu osobne konto, z kartą, ale z założeniem, że sam tam sobie przelewa taką część środków, którą uzna za słuszną. Taki "plan finansowy" miał rację bytu przez dwa miesiące, później się rypnął.. cóż bywa... chyba za dużo wolności, albo chęci z drugiej strony.
Jak było u Was właśnie w takich sprawach?