Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Moderator: kaśka

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 26 Cze 2019, 14:27

Witajcie po czasie. Część osób mnie bardzo dobrze zna, część na pewno nie. Mój mąż jest hazardzistą i dziękować Bogu od 8 lat nie gra. I można by powiedzieć, że jest ok. Mąż chodzi na mitingi, wyjezdża do Kunic, i spotkania rodzinne z hazardzistami, czasem godzinami przesiaduje na rozmowach z innymi hazardzistami. Ja zajełam się hodowlą psów, robię to co kocham. Mam pracę 24 h na dobę i nie mam nawet czasu na myślenie o tym czy mąz znów zagra czy nie. Jednym słowem znalazłam sobie pracę, która mnie bardzo uspokaja i daje zadowolenie w życiu. Pamiętam, że okres pracy zawodowej przez 8 godzin nie dawał mi takiego komfortu, bo po pracy było za dużo wolnego czasu na myslenie i każde 5 min spóźnienia męża do domu, nie musze pisać jakim kończył się stresem. Dziś już tego nie ma. Mąż zdrowieje dla siebie ja dla siebie. Oboje nie chcemy wracać do tego, co było i oboje podjęliśmy decyzje o ponownym odbudowaniu małżeństwa, na uczciwości, najgorszej prawdzie ale prawdzie, na szacunku, zaufaniu itd.
Pięknie napisane prawda?
Tylko czemu czuję się od kilku dni jak zbity pies? Czemu straciłam do męża po 8 latach znów zaufanie. Czemu nie radzę sobie z emocjami i mam ochotę wyjechać, zniknąć, zaszyć się gdzieś .
Fakt cieżki ostatnio dla mnie jest okres i mogę być drazliwa. Tata mój ma 3 stadium raka, drżę na każdy dźwięk telefonu od macochy, że tata nie żyje, Dwa tygodnie temu pochowaliśmy ojca naszej wnusi ( córka nie była w stałym związku) smutek, żal, obawy jak wytłumaczyć 5 letniemu dziecku, że nie ma już taty. Bardzo to przeżyłam.
Ale do rzeczy, tak jak pisałam staram się pomagać( lub nie przeszkadzać mężowi, ) jak mogę w zdrowieniu, chce jeździć do Kunic,i inne wyjazdy gdzie spotyka się z hazardzistami , jeździ, mitingi dla hazardzistów, dla alkoholików . Ma taką potrzebę chodzić na oba mitingi, więc niech mu to wychodzi na zdrowie.Czy dalej po tych latach nie denerwuje mnie, że więcej czasu poświęca na swoje zdrowienie a w domu kupę rzeczy do zrobienia ?, czasem denerwuje, ale nigdy nie powiedziałam NIE na coś, co jest mu potrzebne do zdrowienia. Ot pogodziłam się, że takie jest życie u boku leczącego się hazardzisty.
Lecz pierwszy raz w życiu usłyszałam, czy może jechać na 3 dni z kolega poznanego w sanatorium ( mąż był w sanatorium 2 lata temu) owszem niepokój się pojawił, gdyż przez 2 lata nie słyszałam, że utrzymuje jakiś kontakt z kolegą z sanatorium. Ale pozwoliłam jechać w końcu minęło 8 lat i nie zawiodłam się na swoim mężu, więc czemu miałby mnie akurat teraz okłamać. Tradycyjna tylko śpiewka żony,,,zadzwoń jak zajedziesz, bo wiesz, że się denerwuje….Mąż zadzwonił ale po 2 godzinach od przyjazdu, bo mu się zapomniało. Przez kolejne 3 dni, żadnego telefonu, zero kontaktu. Po tej ciszy telefonicznej zastanowiłam się na co mu pozwoliłam. Jakby coś się stało i przyjechałaby policja i zadała mi pyt. gdzie mąż pojechał, z kim, jakiś adres.. dotarło do mnie, że tak naprawdę ja nic nie wiem. No, ale ku mojemu zadowoleniu po 3 dniach wraca mąż cały i zdrowy ale…., wypachniony na kilometr. ( po 36 latach małżeństwa znam przyzwyczajenia męża i raczej na takich wyjazdach odpoczywa od golenia)Jestem wstanie zrozumieć brak zainteresowania, żoną, rodziną przez te dni, ale wypachniony na kilometr mąż? włączyło mi po 8 latach światełko nieufności. Przyznaję się, że nawet jak mąż grał, nie chodziłam po kasynach aby go sprawdzać, nie kontrolowałam komórki a teraz to zrobiłam. Sprawdziłam komórkę. I owszem znalazłam korespondencję od kolegi z sanatorium jak i informacje, że ma odebrać jakąś Zosię z dworca oraz smsy z inna koleżanka z sanatorium z która wymieniaja się zdjęciami. No i coś we mnię pekło. Poczułam się oszukana, zdradzona wdeptana w ziemię. Przez dwa lata nie wiedziałam, że mąż koresponduje z kobietami i kolega z sanatorum. Mam ogromny żal, że nie potrafił mi o tym powiedzieć, że z kimś koresponduje.. Mam żal do niego, że nie powiedział mi całej prawdy, kto będzie na tym spotkaniu, że nie dał mi tak naprawdę realnej oceny sytuacji i decyzji o jego wyjeżdzie. Czy bał się, że jak przyzna się, że będą tam kobiety, bo ja nie pozwole jechać? Z drugiej strony źle się poczułam, bo ile ja jestem warta jako żona dla męża, jeśli mój własny mąż, który pracuje na krokach potrafił( Może nie okłamać ale zataić ważne informacje dla osiągnięcia swojego celu.( wyjazdu). Co było dla niego ważniejsze? Moje myślenie o odbudowie małżeństwa na uczciwości i szczerości pękły jak bańka mydlana. Jeden wypad mojego męża i nieszczerość spowodował, że znalazłam się w punkcie wyjścia z zaufaniem do niego. Mąż twierdzi, że każdy ma prawo do swojego życia prywatnego i osobistego i nie widzi nic złego w tym co się stało. To w takim razie po, co mu moja osoba jak chce mieć aż takie swoje życie prywatne?. Czy na pewno w taki sposób powinno się odbudowywać małżeństwo ?bo mnie taka prywatność nie odpowiada. Za miesiąc może znów jechać do sanatorium a we mnie się gotuje, bo znów mu nie ufam :( :(
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Re: Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez chłop ze wsi » 26 Cze 2019, 17:06

Coś na rzeczy jest. Albo żyjemy w szczerości albo nie. Problem pewnie dałoby się załatwić jakoś ale -- zwierzyniec. Wymaga , tak jak pilnowany hazardzista, uwagi 24/7/365. I ze wspólnego wyjazdu nici. Nie chce mi się czytać Twojego wątku znowu ale prawo do bycia wkurzoną co najmniej masz jak najbardziej.
powodzenia
chłop ze wsi
 
Posty: 726
Rejestracja: 26 Cze 2014, 18:04

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez tojatoja » 26 Cze 2019, 22:14

Po przeczytaniu Twojego wpisu, który mnie bardzo poruszył (ze względu m.in. na to ze wchodząc na forum około 4 lata temu to z małzenstw ktore u/ratowały czerpalam siłę i nadzieję) uderzyły mnie dwie sprawy. Po pierwsze stracone zaufanie (to w naszym przypadku bardziej niz w innych malzenstwach niehazardowych) boli strasznie. Masz powody by się tak czuć i nazywajmy rzeczy po imieniu to nie "nie powiedzenie" prawdy a kłamstwo. Gorzej, ze mąż nie widzi w tym problemu co nie zapowiada ciekawie. Czyli cos jest na rzeczy (cos jest dla niego bardzo wazne a nawet wazniejsze). Jednak myslę, ze od początku cos było wazniejsze(to ta druga sprawa o ktorej pomyślalam) jak sama pisalas ze zajmując się swoimi sprawami (zdrowieniem) zaniedbuje domowe obowiązki. Moze to i szlachetne ze mu nie przeszkadzałas w zdrowieniu tylko ze miom zdaniem zdrowienie nie moze kolidowac z zyciem (moze i na wyrost myslę ze to byla/jest ucieczka kolejna po hazardzie) a Ty Natalia45 nie stawialas granic. Znam to uczucie "dobra niech idzie dobrze mu to zrobi"( i to nie tylko w kwestii zdrowienia) tylko to powoduje narastanie frustracji i dopóki się nie dojdzie do znalezienia złotego środka jest d...a. Takze mysle, ze pewne sprawy zbierały sie od dawna, a ze teraz się "posypało"to moze dobrze bo teraz mozesz cos podumac i zastanowic się co dalej oczywiscie obserwujac jego czyny...
Chlop ze wsi zwrocił uwagę na tez wazną rzecz. Specyfika Twojej pracy ograniczająca normalne zycie (moze na wyrost tez ucieczka ? ) Jesli mam mylne mysli to przepraszam (sama jestem.ucząca się teraz zycia) po prostu patrze przez moj pryzmat. Trzymaj się.
tojatoja
 
Posty: 849
Rejestracja: 02 Maj 2015, 13:21

Re: Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 27 Cze 2019, 08:34

chłop ze wsi napisał(a): Problem pewnie dałoby się załatwić jakoś ale -- zwierzyniec. Wymaga , tak jak pilnowany hazardzista, uwagi 24/7/365. I ze wspólnego wyjazdu nici.

Owszem masz racje, moja praca ogranicza nas we wspólnych wyjazdach.Lecz każda praca ma swoja specyfikę. Ja nie mogę co roku wyjeżdzać z mężem, mąż w święta czy weekend pracuje. Staram się jednak myśleć i o nas, gdyż jak sytuacja na to pozwala, jadę z mężem wspólnie do Lichenia, jedzimy wspólnie na wystawy psów, czy 3 lata temu wzieliśmy wnusie i wspólnie pojechaliśmy nad morze. Wiem powiesz, że nie mamy czasu, aby wyjachać tylko we dwoje. Na dzień dzisiejszy możemy zwierzyniec zostawić z córką i wnuczką. Wnuczka ma 5 lat, ona jeszcze dużo nie rozumie. Dziecko chce sie bawić ze szczeniakami a jest to rasa, gdzie szczeniak waży 300 g. Dorosły pies 2-3 kg.Przy takim dziecku i hodowli trzeba mieć oczy dookoła głowy.Zrobiłam wszystko aby pomóc córce w zakupie mieszkania wiza-wi nas. Gdzie w końcu my bedziemy mogli wspólnie wyjechać a ona z okna bedzie miała mozliwośc doglądnięcia zwierzyńca.Nie da sie wszystkiego od razu zorganizować, jak nie da sie wyzdrowieć w jeden dzień. Bardzo się staram jako żona pomagać mężowi w zdrowieniu a ta hodowla to moje zdrowienie. Więc albo oboje sie zgadzamy na pewne niedogodności z tym związane albo mam męża traktować, znów jak osoba współuzalezniona, bo mąż jest najwazniejszy. Ja też jestem w tym całym zdrowieniu.I staram się abyśmy oboje byli zadowoleni.Nic nie usprawiedliwia mojego męża z tego co zrobił. Jak mój mąż grał ja byłam sama, nie wiedziałam, że jest cos takiego jak forum, moją ucieczką w samotność było przesiadywanie na czatach i spędzanie czasu w wirtualnymi ludźmi. Oh ilu ja miałam znajomych, pełno sms od koleżanek, facetów itd. miałam, również swoje życie prywatne. Ale czy na pewno, mój mąż byłby zadowolony jak dziś miałabym takie życie prywatne i osobiste.Ja bym sobie nawet na to nie pozwoliła, bo albo oboje uznaliśmy,że budujemy nasz związek na prawdzie i uczciwości,na dogodnościach i niedogodnościach związanych ze zdrowieniem albo dalej sie tak oszukujmy ale w takim wypadku po co ratować taki związek?
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Re: Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 27 Cze 2019, 08:41

tojatoja napisał(a):Chlop ze wsi zwrocił uwagę na tez wazną rzecz. Specyfika Twojej pracy ograniczająca normalne zycie (moze na wyrost tez ucieczka ? ) Jesli mam mylne mysli to przepraszam (sama jestem.ucząca się teraz zycia) po prostu patrze przez moj pryzmat. Trzymaj się.

Powiedz mi co oznacza dla ciebie normalne życie? bo dla mnie kochajacy wsperający mąż, żona, bez problemów typu uzaleznienie, współuzależnienie, długi i inne choroby, .Jakby nasze życie było na prawdę normale, nigdy byśmy sie tu nie znależli.A jak już sie znalezliśmy, to od nas zależy na ile to nasze życie bedzie normalne.
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez tojatoja » 27 Cze 2019, 10:50

NATALIA45 napisał(a):Jakby nasze życie było na prawdę normale, nigdy byśmy sie tu nie znależli.A jak już sie znalezliśmy, to od nas zależy na ile to nasze życie bedzie normalne.
zgadzam się w 100 %. Sama teraz poszukuje (oboje z mezem szukamy) tej normalnosci na miarę naszej sytuacji. Tak jak pisalam widze to przez swoj pryzmat a byl on taki, ze maz po terapii zaangazował się w inne "społeczne" sprawy. I było to dla mnie (i wg oceny terapeuty) zamiana jednego ( hazrdu) w drugie ( pomoc innym?dowartościowanie?, ucieczka?). I nawet nie chodzi o czas poświecony (było go duzo aczkolwiek cos udalo się nam wyskubac) ale o zaangazowanie emicjonalne a właściwie o jego brak w naszych kontaktach ( bo jak miało byc dobrze jak juz był ten czas skoro w powietrzu wsialy nie załatwione sprawy i pretensje). I głowną moją bolączką było właśnie poczucie nas jako rodziny ze nie jestesmy na 1 miejscu. Teraz po wielu perturbacjach staramy sie wychądząc oboje na przeciw siebie układac tak jak najlepiej potrafimy w naszej sytuacji gdzie wiem ze mąz ma takie a nie inne potrzeby a on stara się byc "bardziej" zaangazowany. Bo własnie chodzilo mi o to "bardziej" bo nie poto wychodzimy i naprawiamy rodzinę ktora przez kilka lat zniszczen przez hazard ma byc znów zubozona przez inne sprawy? I to dla mnie jest dązenie do normalnosci, czyli wspieranie, zaangazowanie emocjonale kazdego mimo swoich spraw, Twoj przekaz odebralam jak pisalas
NATALIA45 napisał(a):Czy dalej po tych latach nie denerwuje mnie, że więcej czasu poświęca na swoje zdrowienie a w domu kupę rzeczy do zrobienia ?, czasem denerwuje
ze tak nie do konca się pogodziłaś.
tojatoja
 
Posty: 849
Rejestracja: 02 Maj 2015, 13:21

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez asia » 27 Cze 2019, 12:43

NATALIA45 napisał(a):Czy dalej po tych latach nie denerwuje mnie, że więcej czasu poświęca na swoje zdrowienie a w domu kupę rzeczy do zrobienia ?,

Dla mnie to chore. Jakieś zaburzone proporcje.
Rozumiem na początku, że zdrowienie przede wszystkim. Bo nikomu nie przydają się nasze zaczadziałe hazardem głowy i dusze.
Ale po paru latach to już zdrowienie powinno przejść w profilaktykę. Trzeba żyć a nie wiecznie leczyć się.

Z wielkim smutkiem Natalia przeczytałam Twój post. Z wielkim.
W tym miejscu wpisujemy mądre zdanie albo niemądre, ale za to koniecznie po angielsku.
asia
 
Posty: 7405
Rejestracja: 19 Paź 2005, 09:55
Miejscowość: Warszawa

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 27 Cze 2019, 20:50

tojatoja napisał(a):ze tak nie do konca się pogodziłaś.


Chyba nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo tak na prawde nie wiem ile czasu powinien poświęcać leczący sie hazardzista na swoje leczenie.Nie wiem czy powinien dalej co tydzień być na mitingu dla hazardzistów, raz na jakis czas dla alkoholików, każde spotkania w żywej bibliotece, każdy wyjazd do Kunic, wyjazdy na mitingi znajomych bo maja rocznicę.Mnie denerwuje, że montaż motirogingu domu od zeszłego roku nie skończony, że do garażu nie mozna wejść bo od 3 lat (3 lata temu ja robiłam porządek) nie ma czasu na posprzątanie i wiele innych rzeczy. Ja po prostu pozwalam mężowi na wszystko co on uznaje, że jest mu potrzebne do leczenia. Do dzis pamietam słowa Kasi z przed 8 lat jak użalałam sie na forum, że mąż się leczy i nie gra a w domu i tak go nie ma. Tak wziełam sobie jej słowa do serca, że robię to do dziś.Nie wiem czy jest mu to potrzebne do leczenia, czy czuje sie w taki sposób potrzebny.Kocham swojego męża ale wiem, że na dzień dzisiejszy jestem na tyle sila, że słowa wypowiedziane 9 lat temu, że jak zagra, to będzie koniec naszego małżeństwa, bo ja juz nigdy nie chce przez to przechodzić,że tego słowa bym dotrzymała. Ja na pewno mogę podziękować Kasi, że nie pieściła się ze mna, Darkowi, że załatwił mi terapię, Asi, Agnieszce, Zbyszkowi, ze poświęcili swój czas i pomogli mi 9 lat temu wyjść z dołka. Na pewno na zatajanie faktów, dla kolejnych wyjazdów ze znajomymi z sanatorium nie pozwolę. I pewnikiem, to był pierwszy i ostani wyjazd mojego męża.
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 28 Cze 2019, 07:19

asia napisał(a):Dla mnie to chore. Jakieś zaburzone proporcje.


Tak przejęłam się tym co mąż zrobił, ze chyba potrzebowałam czasu, aby zrozumiec co Asiu napisałaś. Czy to oznacza, że Roman zamienił grę na maszynach na wieczne poświęcanie się leczeniu? I tak właściwie oprócz tego, że odpadło chodzenie na terapię w pierwszym roku, to z niczym innym on już nie odpuścił? Jak to rozumieć ? jak to u hazardzisty powinno wyglądać po 9 latach leczenia?
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez Agnieszka1234 » 28 Cze 2019, 09:51

Cześć Ela,

Wchodzę na forum, widzę Twój nick już mam banana na twarzy, czytam i … mina powoli mi rzednie. Bardzo mi przykro z powodu Twojego taty i zięcia :( Wyrazy współczucia.
Mnie również zasmucił Twój post. Bardzo dobrze, że wywaliłaś to z siebie. Doskonale rozumiem co czujesz.

NATALIA45 napisał(a):jak to u hazardzisty powinno wyglądać po 9 latach leczenia?


Pytanie nie do mnie, ale sama żyję z hazardzistą, to się wypowiem. Dla mnie sprawa jest prosta : jeśli mój „brzuch” (zerżnięte na żywca od Zbysoba) mówi mi, że to co robi małżonek jest ok to wtedy tak to powinno wyglądać. Nie czekam na gotowe recepty (bo u każdego to może wyglądać inaczej) tylko słucham siebie. Jeśli mąż lata w tę i we w tę zaniedbując swoje obowiązku to mówię wprost jak to widzę. Jeśli zgadzam się „bo tak trzeba, wypada, czy dla jego dobra” jednocześnie zaciskając zęby ze złości, to nie dziwota, że w pewnym momencie będzie mi się ulewało.
Jeśli przeszkadza Ci ilość czasu jaki Roman poświęca Wspólnocie, innym powiedz wprost co czujesz. Ale… co bardzo ważne daj i jemu się wygadać. Może jemu również coś nie pasuje, stąd szuka poza domem. Nie wiem, zgaduję tylko. Wiem jednak, że warto to przegadać, bo wówczas możecie ustalić jakieś nowe reguły, które będą Wam pasowały. Może to co się wydarzyło jest akurat tym momentem, żebyście oboje się zatrzymali, spojrzeli uczciwie na Wasze małżeństwo, jak funkcjonujecie i poprawę tego co szwankuje.

A jeśli nie, to … tu już kwestia decyzji co dalej z tym fantem.

Życzę Wam dogadania się.


P.S. A z tym zabranianiem… jak znam siebie i z doświadczenia: małżonek też próbował mi zabraniać, ustawiać do pionu i wierz mi przynosiło to skutek odwrotny. No, ale ja przekorna wiedźma jestem. I cholernie złośliwa. W dodatku alergicznie reaguję na wszelkie „nie wolno Ci”. Tak, że ten…
To dorosły facet i tak go traktuj.

Ściskam Cię mocno i przytulam. I pamiętaj, jakbyś chciała pogadać – jestem.
Agnieszka1234
 
Posty: 3285
Rejestracja: 19 Lut 2011, 12:38

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 28 Cze 2019, 10:58

Agnieszka1234 napisał(a): Wiem jednak, że warto to przegadać, bo wówczas możecie ustalić jakieś nowe reguły, które będą Wam pasowały. Może to co się wydarzyło jest akurat tym momentem, żebyście oboje się zatrzymali, spojrzeli uczciwie na Wasze małżeństwo, jak funkcjonujecie i poprawę tego co szwankuje.

Próbowaliśmy Aguś to przegadać i nam nie wyszło. Mąż stwierdził, ze robił to nieświadomie, że zatajał prawdę. Do życia potrzebuje ludzi zarówno z otoczenia hazardu, jak i innego. Ja wiem, że dach cieknie, gary popodkładane, monitoring zaczęty a nie skończony, ogrodzenie zaczęte, nie skończone itd., itd. mogłabym wymieniać jeszcze dużo. Nie ma czasu na to, bo albo praca zawodowa albo leczenie i tak od lat. Tak jak pisałam, wkurza mnie to nadal, ale staram się nie przeszkadzać w zdrowieniu męża. Ale przeraża mnie kolejne stwierdzenie męża, że on jeszcze potrzebuje kontaktu z innymi osobami poza świata hazardu. Jak zadałam pyt czy nie będzie miał nic przeciwko temu, że zacznę wchodzić na czaty i znów poznawać ludzi, facetów z którymi będę korespondować czy spotykać się,stwierdził, że nie ma nic przeciwko temu. Każdy ma prawo do swojego życia prywatnego.Ja myślałam, że inaczej będzie wyglądała nasza odbudowa małżeństwa. I chyba nie takiego życia chce. My już raz chodziliśmy własnymi drogami, żyliśmy swoim życiem prywatnym i gdzie nas to doprowadziło? Aguś mój mąż mnie zranił i to bardzo, otwarcie powiedziałam, że nie będzie takich już wyjazdów i nie chce zobaczyć po kolejnym sanatorium nowych wpisów nr tel.kolejnych koleżanek. Może to i zakaz ale albo szanuje mnie tez jako żonę, ze może mi się cos nie podobać, albo niech naprawdę wybierze życie wolnego człowieka. Bez zakazów, bez marudzenia baby, że to czy tamto nie zrobione. Ja Aga też jestem w tym związku i nie tylko potrzeby mojego męża maja być spełniane. Przeraża mnie również przyzwolenie mojego męża, do hipotetycznej sytuacji szukania sobie prze ze mnie przyjaciół na czacie jak w dawnych czasach. Dla mnie to byłby dalej chory układ małżeński.Może mam za duże oczekiwania co do naszego związku, ale nie tak wyobrażałam sobie odbudowę naszego małżeństwa.
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez Agnieszka1234 » 28 Cze 2019, 21:16

NATALIA45 napisał(a):Próbowaliśmy Aguś to przegadać i nam nie wyszło.

Rozumiem. Nie wyszło raz, ale chyba nie masz zamiaru skończyć na jednej rozmowie ? Czy nawet dwóch. Przecież ten kryzys o którym piszesz też pewnie nie trafił się nagle. To już jakiś czas trwa i nie ma się co czarować, że po jednej rozmowie on nagle rzuci wszystko i stanie się wzorowym mężem.

NATALIA45 napisał(a):mogłabym wymieniać jeszcze dużo. Nie ma czasu na to, bo albo praca zawodowa albo leczenie i tak od lat. Tak jak pisałam, wkurza mnie to nadal, ale staram się nie przeszkadzać w zdrowieniu męża.

Ela, ale o czym Ty piszesz ? O jakim przeszkadzaniu w zdrowieniu ? Oczekujesz od męża udziału z Waszym życiu, obecności, męskiej ręki i uważasz to za przeszkadzanie w zdrowieniu ? Przecież to naturalne potrzeby w małżeństwie. Tylko trzeba o tym mówić wprost, bo skąd ta druga osoba ma wiedzieć ?
Dla mnie zdrowienie to nie są mitingi, warsztaty, ale to co się dzieje pomiędzy nimi. To jak żyję, jak traktuję rodzinę, przyjaciół, znajomych. Na mitingu, czy gdzie tam jedynie dzielę się swoim doświadczeniem z tego jak wprowadzam w życie zasady, których się nauczyłam, co mi pomogło, co szkodzi itp. Itd. Dzielę się i korzystam od innych.
NATALIA45 napisał(a): mój mąż mnie zranił i to bardzo

To bezdyskusyjne, że skoro Cię okłamał, czujesz się zraniona i bardzo rozżalona. Kłamstwo bliskiej osoby bardzo boli. Serce mi się ściska jak sobie pomyślę, że Cię to spotyka :(
NATALIA45 napisał(a): otwarcie powiedziałam, że nie będzie takich już wyjazdów i nie chce zobaczyć po kolejnym sanatorium nowych wpisów nr tel.kolejnych koleżanek. Może to i zakaz ale albo szanuje mnie tez jako żonę, ze może mi się cos nie podobać, albo niech naprawdę wybierze życie wolnego człowieka.

Właśnie o tym pisałam, żebyście próbowali dojść do porozumienia, znaleźć wspólnie rozwiązanie. Co każde z Was jest w stanie dać od siebie, z czego zrezygnować. Nie wiem, to Wy wiecie i warto żebyście spotkali się gdzieś w połowie drogi. Naturalnie do tego potrzeba chęci obu stron, prób, czasem wielokrotnych. Z tego co piszesz podejście Romana nie wygląda ciekawie, ale może poczekaj z wysuwaniem pochopnych wniosków ?
Oczywiście, że ważne byś wymagała szacunku i pewne rzeczy mogą Ci się nie podobać !

W kontekście zakazów, choćby z tymi kontaktami bardziej chodziło mi o ty, że tak naprawdę nie masz wpływu na to czy Romek weźmie telefon od jakiejś pani Zosi, innej Krysiu, czy Marysi. Zakażesz: może weźmie, może nie. Ale może być też tak, że dla świętego spokoju ustąpi, a … zacznie się lepiej maskować. Dlatego uważam, że lepiej mówić o tym co czujesz, wypytać o jaki typ kontaktów chodzi i dopiero wówczas podjąć na spokojnie decyzję, czy jesteś w stanie zaakceptować znajomości męża. Bo czym innym są koleżeńskie rozmowy, czy wymiana smsów, maili, a czym innym np. ukradkowe spotkania, czy choćby wirtualny seks.
To, że chował się to mam głęboką nadzieję, że po prostu bał się Twojej reakcji, albo cholera zabrakło empatii.
Widziałaś korespondencję: czy masz realne powody do obaw o swoje małżeństwo, czy bardziej chodzi o żal, że nie powiedział Ci o tym ? Warto na spokojnie sobie takie pytania zadać. Warto też wprost powiedzieć jak Ty sobie wyobrażasz Wasze życie. Bo Twoje wyobrażenia mogą się mieć nijak do jego wyobrażeń i wtedy rzeczywiście lepiej się rozstać niż tkwić w iluzji.

Bardzo mi ciężko czytać Twój post, tym ciężej, że oboje Was znam i lubię. Chciałabym znaleźć jakieś słowa pocieszenia, więc może napiszę tylko: ile ja się czasem namęczę, żeby dojść do porozumienia z mężem. A bywa i tak, że czasem ja huknę pięścią w stół i dopiero wtedy dociera, że sobie czegoś nie życzę. A czasem on huknie, bo z kolei ja nie chwytam. Życie.
Trzymaj się ciepło.
Agnieszka1234
 
Posty: 3285
Rejestracja: 19 Lut 2011, 12:38

Re: Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez NATALIA45 » 29 Cze 2019, 08:58

quote="Agnieszka1234"]Czy nawet dwóch. Przecież ten kryzys o którym piszesz też pewnie nie trafił się nagle. To już jakiś czas trwa i nie ma się co czarować,[/quote]
Zgodze się z Tobą. Ja myślałam, że pogodziłam się z sytuacją. Chyba nie do końca tak było, że jedna iskierka wywołała u mnie straszny ogień. Godziłam się na to, aby mąż miał wszystko czego potrzebuje do leczenia dalej kosztem rodziny i obowiązków. Na dzień dzisiejszy Roman nie potrafi zrezygnować z mitingu z powodu imienin członka rodziny, spotkań w gronie rodzinny w świeta. Nawet wiedząc, że w niedziele jest dzień ojca i że mogą przyjść córki przyjechał ze spotkania w gronie koleżeńskim o godz. 20. Czy będąc od piątku z nimi nie można było wrócić w niedzielę o 16 np.Tak, że nie przerastają, coraz to większe oczekiwania dla potrzeb mojego męża, widząc, że w zyciu rodzinnym nie zmieniło się nic. No oprócz tego, że na prawdę nie gra. Lecz to zrobił dla siebie.
Agnieszka1234 napisał(a):To bezdyskusyjne, że skoro Cię okłamał, czujesz się zraniona i bardzo rozżalona. Kłamstwo bliskiej osoby bardzo boli.

Próbowałam i nawet mąż kupił kwiaty i przeprosił, lecz w tym zaznaczył, że nie czuje się winny, że nie zrobił nic złego, że to co zrobił, zrobił to nieświadomie. A na pytanie dla czego nie robi dalej nic w domu przerzucił winę na mnie, bo niby ja mu zabroniłam kupić kostki pod bramę,I nie mam nawet pojęcia skąd takie brednie, bo zawsze mu powtarzam, że po to oboje zarabiamy aby, co jest potrzebne kupować. Płyta betonowa stoi już dwa lata i płot jest nie wykończony na co pieniędzy raczej nie potrzebuje, o garażu stwierdził, że to typowe dla faceta i jak mówi, ze zrobi, to nie trzeba mu co pół roku o tym przypominać. Po prostu ręce mi opadły, wyszło, ze mój chłop nic nie robi w domu przeze mnie.

Agnieszka1234 napisał(a):Ale może być też tak, że dla świętego spokoju ustąpi, a … zacznie się lepiej maskować

Więc w tym momencie pracę na krokach znacznie od nowa, bo kroki chyba uczą uczciwości .A co warte jest w tym wypadku uczciwość?
Agnieszka1234 napisał(a):Bo czym innym są koleżeńskie rozmowy, czy wymiana smsów, maili, a czym innym np. ukradkowe spotkania, czy choćby wirtualny seks.

Agnieszka1234 napisał(a):Widziałaś korespondencję: czy masz realne powody do obaw o swoje małżeństwo, czy bardziej chodzi o żal, że nie powiedział Ci o tym ?


Absolutnie, nie było nic w sms co świadczyłoby, że mąż to zrobił, bo chce tych kontaktów dla spotkań sexualnych itd.I nawet go o to nie podejrzewam Aga. Gdybym go podejrzewała o takie rzeczy i nie miałabym do niego zaufania, do Kunic, Licenia itd też pewnie nie wyrażałabym zgody, bo przecież tam tez jeżdżą kobiety. Mnie zabolało, że mąż przez dwa lata miał tajemnicę przede mną, że powiedział o chorym na raka koledze z sanatorium i i spotkaniu z nim, że przed pozwoleniem na wyjazd nie wiedziałam, że będą tam też kobiety poznane w sanatorium. Fakt o tym, że jest 6 osób na tym spotkaniu dowiedziałam się, po jego przyjeździe na miejsce. Wyszło na to, jak mało my ze sobą rozmawiamy, że mąż ma tajemnice ukrywane przede mną.I nie rozumie jak mogły wpłynąć na mnie te wszystkie tajemnice i nieszczerość w stosunku do mnie.

Niedawno popełniła samobójstwo nasza wspólna koleżanka i pamietam słowa Romana.. Wspaniała dziewczyna, potrafiła wszystkim doradzić, pomóc a nie potrafiła pomóc sobie...Ja widzę w Romanie własnie ta Edytę..wspaniałego człowieka, który chce wszystkim pomóc, bardzo współczuje osobom współuzaleznionym w rozmowach tel a nie widzi, że ma problem we własnym życiu i małzeństwie. Przeszło mi nawet przez myśl, aby do niego zadzwonić nie jako żona, ale jako osoba współuzalezniona jak tak potrafi pomagać innym. Szkoda, ze to nie realne.
Ludzie nie zawsze potrzebują rady.Czasami wszystkiego czego im trzeba to dłoń do trzymania, ucho do słuchania i serce, które ich zrozumie.
Awatar użytkownika
NATALIA45
 
Posty: 2227
Rejestracja: 20 Kwi 2010, 18:26
Miejscowość: dolnyśląsk

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez Agnieszka1234 » 30 Cze 2019, 10:48

NATALIA45 napisał(a):Po prostu ręce mi opadły, wyszło, ze mój chłop nic nie robi w domu przeze mnie.

Wierzę, bo zwykle jak coś się dzieje to też przeze mnie. Może jakaś wada fabryczna hazardzistów ;)

NATALIA45 napisał(a):Więc w tym momencie pracę na krokach znacznie od nowa, bo kroki chyba uczą uczciwości .A co warte jest w tym wypadku uczciwość?

No ale kto ma o tym decydować ? Ty ? Przecież on może wcale nie mieć takiej potrzeby. Ja myślę, że zdrowienie polega na uczciwości, głównie względem samego siebie. Rzecz w tym, że póki co on nie widzi tego że zachował się nieuczciwie. Sam jasno i wyraźnie o tym mówi. Zakazy, nakazy mogą jedynie powodować, że będzie bardziej się zamykał, bardziej uciekał. Bo ja bym właśnie tak zareagowała.

NATALIA45 napisał(a): nawet go o to nie podejrzewam

tak myślałam, chciałam jedynie się upewnić, jak przeczytałam o Twoim przerażeniu. Ja nie widzę nic złego, w kontaktach mojego męża czy to ze światem hazardowym, czy poza. Bo wiem, że ani mąż nie zaspokoi wszystkich moich potrzeb, ani ja jego. Oczywiście wszystko w umiarze i w granicach rozsądku. I tu ufam, że to rozsądny facet i sam będzie wiedział i potrafił wyznaczać granice, żeby nie przeginać pały. Bo o tym czego oczekuję, na co się godzę dość często gadam. Tak samo gadam mężowi: nie podoba Ci się, że coś robię ? To mi o tym powiedz, a nie udajesz, ze jest ok, czekasz aż się domyślę, a jak się nie domyślam to foch i obraza. Bo u nas właśnie w takich sytuacjach są tarcia. Długo zaciska zęby a potem się ulewa.
Dlatego uważam że to kwestia dogadania się, a nie jazdy po bandzie typu : "nie wolno Ci". Bo co to znaczy, że mi nie wolno ?
Nie wiem czy wyrażam się jasno.
Wg mnie gdzieś tam w którymś momencie oddaliliście się od siebie, każde zajęte swoimi sprawami, do tego szwankuje komunikacja. Brakuje mi czegoś na zasadzie ja zgadzam się na to, Ty na to. Rozumiem, że nie miałabyś nic przeciwko jego kontaktom, zaangażowaniu w sprawy Wspólnoty gdyby tylko więcej angażował się w życie rodzinne ?
Jeśli nie będziecie potrafili się dogadać może warto pomyśleć o pomocy kogoś z zewnątrz ? Może psycholog, terapia rodzinna ?

NATALIA45 napisał(a):Przeszło mi nawet przez myśl, aby do niego zadzwonić nie jako żona, ale jako osoba współuzalezniona jak tak potrafi pomagać innym. Szkoda, ze to nie realne.

Dlaczego nierealne ? Skoro nie słyszy Ciebie jako Eli swojej żony, może przedstaw mu swój punkt widzenia jakbyś mówiła o kimś innym i zapytaj co by doradził w takiej sytuacji ?
Agnieszka1234
 
Posty: 3285
Rejestracja: 19 Lut 2011, 12:38

Odbudowa zaufania u leczącego się hazardzisty.

Postprzez zbysob » 02 Lip 2019, 06:54

Natalia ja nie baba zatem patrzę na to nieco inaczej. Może Ci się przyda. Jak dla mnie to Twoje podejście jest klasyką gatunku. Chcesz wszystko wiedzieć, z kim gada, o czym czyli kontrola full wypas, na dodatek POZWALASZ mu na wyjście, wyjazd czy kontakty z tym czy innym. To dorosły facet - nie masz nic do pozwalania no chyba że taki model sobie wypracowaliście za obustronnym dobrowolnym porozumieniem. (choć jak dla mnie to taki układ jest chory dla obu stron). Po mojej terapii i odpowiednim okresie czasu gdy Kaśka przestała decydować ile procent tłuszczu ma mieć mleko które piją do kawy, wypracowaliśmy model w którym jest obszar wspólny oraz dwa odrębne obszary - jej i mój. Moim było zdrowienie (mitingi, spędy i zloty, ale też tenis, wędkarstwo, spotkania z kolegami i KOLEŻANKAMI oraz spędzanie części wolnego czasu OSOBNO. Obie strony to zaakceptowały bo nie jesteśmy jedna tylko dwiema osobami które mają wiele wspólnych ale też wiele odrębnych fragmentów świata. Ja nie muszę wiedzieć co ona robi i nie mam ani potrzeby ani przymusu opowiadania o tym co, gdzie i z kim robię. I nie czuję się z tym źle. Nie ma kaca moralnego. Jest zaufanie. To może ryzykowne ale u nas się sprawdza. Ja mam wrażenie że Ty jednak nie puściłaś smyczy. A jego zachowanie może po części wynikać z Twojego. Nie wiedząc jaka będzie reakcja z Twojej strony albo właśnie wiedząc że coś może Ci się nie spodobać zaczyna to chować i zaczynają się schody. Nie wiem jak wygląda Wasze życie , wzajemne relacje i model funkcjonowania - to wiesz Ty. Może spróbuj pomyśleć czy podobałby Ci się Wasz związek odwracając role. To mąż Ci musi na coś pozwolić czy zaakceptować Twoje działania, koleżanki czy znajomości. To on decyduje co i jak robisz. Miła perspektywa? Bo z boku wygląda to nieco inaczej niż ze środka. No chyba że on ma cały czas coś do spłacenia, odpracowania i nadrobienia w związku czyli nie było grubej kreski i cały czas jest Ci coś "winny" . No i egzekwujesz.
A tak na marginesie to wiesz czego nie znosi wręcz chronicznie każda żona ? .... jak mąż nic nie robi :)
zaprzestalem myslenia :P
Awatar użytkownika
zbysob
 
Posty: 12756
Rejestracja: 30 Paź 2005, 19:36
Miejscowość: Szczecin

Następna

Wróć do Pytania dotyczące zdrowienia

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość