Pięknie napisane prawda?
Tylko czemu czuję się od kilku dni jak zbity pies? Czemu straciłam do męża po 8 latach znów zaufanie. Czemu nie radzę sobie z emocjami i mam ochotę wyjechać, zniknąć, zaszyć się gdzieś .
Fakt cieżki ostatnio dla mnie jest okres i mogę być drazliwa. Tata mój ma 3 stadium raka, drżę na każdy dźwięk telefonu od macochy, że tata nie żyje, Dwa tygodnie temu pochowaliśmy ojca naszej wnusi ( córka nie była w stałym związku) smutek, żal, obawy jak wytłumaczyć 5 letniemu dziecku, że nie ma już taty. Bardzo to przeżyłam.
Ale do rzeczy, tak jak pisałam staram się pomagać( lub nie przeszkadzać mężowi, ) jak mogę w zdrowieniu, chce jeździć do Kunic,i inne wyjazdy gdzie spotyka się z hazardzistami , jeździ, mitingi dla hazardzistów, dla alkoholików . Ma taką potrzebę chodzić na oba mitingi, więc niech mu to wychodzi na zdrowie.Czy dalej po tych latach nie denerwuje mnie, że więcej czasu poświęca na swoje zdrowienie a w domu kupę rzeczy do zrobienia ?, czasem denerwuje, ale nigdy nie powiedziałam NIE na coś, co jest mu potrzebne do zdrowienia. Ot pogodziłam się, że takie jest życie u boku leczącego się hazardzisty.
Lecz pierwszy raz w życiu usłyszałam, czy może jechać na 3 dni z kolega poznanego w sanatorium ( mąż był w sanatorium 2 lata temu) owszem niepokój się pojawił, gdyż przez 2 lata nie słyszałam, że utrzymuje jakiś kontakt z kolegą z sanatorium. Ale pozwoliłam jechać w końcu minęło 8 lat i nie zawiodłam się na swoim mężu, więc czemu miałby mnie akurat teraz okłamać. Tradycyjna tylko śpiewka żony,,,zadzwoń jak zajedziesz, bo wiesz, że się denerwuje….Mąż zadzwonił ale po 2 godzinach od przyjazdu, bo mu się zapomniało. Przez kolejne 3 dni, żadnego telefonu, zero kontaktu. Po tej ciszy telefonicznej zastanowiłam się na co mu pozwoliłam. Jakby coś się stało i przyjechałaby policja i zadała mi pyt. gdzie mąż pojechał, z kim, jakiś adres.. dotarło do mnie, że tak naprawdę ja nic nie wiem. No, ale ku mojemu zadowoleniu po 3 dniach wraca mąż cały i zdrowy ale…., wypachniony na kilometr. ( po 36 latach małżeństwa znam przyzwyczajenia męża i raczej na takich wyjazdach odpoczywa od golenia)Jestem wstanie zrozumieć brak zainteresowania, żoną, rodziną przez te dni, ale wypachniony na kilometr mąż? włączyło mi po 8 latach światełko nieufności. Przyznaję się, że nawet jak mąż grał, nie chodziłam po kasynach aby go sprawdzać, nie kontrolowałam komórki a teraz to zrobiłam. Sprawdziłam komórkę. I owszem znalazłam korespondencję od kolegi z sanatorium jak i informacje, że ma odebrać jakąś Zosię z dworca oraz smsy z inna koleżanka z sanatorium z która wymieniaja się zdjęciami. No i coś we mnię pekło. Poczułam się oszukana, zdradzona wdeptana w ziemię. Przez dwa lata nie wiedziałam, że mąż koresponduje z kobietami i kolega z sanatorum. Mam ogromny żal, że nie potrafił mi o tym powiedzieć, że z kimś koresponduje.. Mam żal do niego, że nie powiedział mi całej prawdy, kto będzie na tym spotkaniu, że nie dał mi tak naprawdę realnej oceny sytuacji i decyzji o jego wyjeżdzie. Czy bał się, że jak przyzna się, że będą tam kobiety, bo ja nie pozwole jechać? Z drugiej strony źle się poczułam, bo ile ja jestem warta jako żona dla męża, jeśli mój własny mąż, który pracuje na krokach potrafił( Może nie okłamać ale zataić ważne informacje dla osiągnięcia swojego celu.( wyjazdu). Co było dla niego ważniejsze? Moje myślenie o odbudowie małżeństwa na uczciwości i szczerości pękły jak bańka mydlana. Jeden wypad mojego męża i nieszczerość spowodował, że znalazłam się w punkcie wyjścia z zaufaniem do niego. Mąż twierdzi, że każdy ma prawo do swojego życia prywatnego i osobistego i nie widzi nic złego w tym co się stało. To w takim razie po, co mu moja osoba jak chce mieć aż takie swoje życie prywatne?. Czy na pewno w taki sposób powinno się odbudowywać małżeństwo ?bo mnie taka prywatność nie odpowiada. Za miesiąc może znów jechać do sanatorium a we mnie się gotuje, bo znów mu nie ufam

