Krok siódmy, jak każdy inny z dwunastu jest dla mnie kolejnym krokiem wiary. Jest krokiem uznania w pokorze mojej bezsilności, zawierzenia Sile Wyższej i modlitwy- prośby o usunięcie moich braków. O pokorze można by wiele, ale czym jest dla mnie- jest realną oceną samej siebie, prawdziwą, uznającą moje uniżenie przed Bogiem , ale i uznającą moje zwycięstwo w Bogu. Taka pokora, uznająca moją niższość, a wyższość Boga w każdej sferze mojego życia jest moim dobrowolnym wyborem,jest moją decyzją. Nie jest czymś co zniewala, ale czymś co daje uwolnienie.Jest łaską od Stwórcy.
Bardzo spodobała mi się definicja pokory, którą przeczytałam jakiś czas temu w pewnej książce, podpisuję się pod nią: " Pokora wymaga pewności siebie. To świadomość tego, kim się jest i wola służenia innym, a nie usuwanie się w cień z powodu braku poczucia bezpieczeństwa. Prawdziwie pokorny jest człowiek, który nie umniejszając samego siebie sprawia, że ktoś inny czuje się ważny."
Z taką pokorą zwracam się do Boga w prośbie- modlitwie, aby usunął moje wady, braki, uchybienia, jakkolwiek to nazwać, by oczyścił moje serce z wszystkiego, co je kala, z wszystkiego, co odgradza mnie od Niego, co nie pozwala mi w pełni przyjąć Jego błogosławieństwa. A mam apetyt na wiele...

I to dla mnie jest cel usuwania moich braków. By być bliżej Niego.