przez tosia » 03 Wrz 2022, 14:20
Witam, minelo 11 lat od ostatniego mojego wpisu.Przepraszam, dostalam odpowiedzi, dziekuje za nie bardzo-a ja zniknelam. >Zniknelam, bo zapadlam sie w tym wszystkim.
Wracajac do 2011 r. maz poszedl na terapie-tzn. poszlismy. Tak jak pisalam, tu jest taka metoda , ze hazardzista musi przychodzic z kims bliskim ( z rodziny, z przyjaciel) . No i chodzilismy tak 2 razy w tygodniu na 3-godzinne spotkania. Ale on chyba nie traktowal tego co slyszal powaznie.Niby zastosowal sie do zalecen-oddal mi karte do bankomatu, dojscie do konta, staral sie rozliczac z zakupow, informowac o lokalizacji -pozwolil tez uzywac lokalizacji abym mogla widziec gdzie jest.
Takie w skrocie zasady podano nam na tej terapii, ale teraz piszac to i czytajac to forum widze, ze to jakas bzdura..to wieczna kontrola..czy nie?
Pochodzilismy rok..przyszly wakacje, przerwa w spotkaniach..i skonczylo sie. On nie chcial kontynuowac przekonany, ze teraz to juz podjal decyzje-koniec z hazardem, bierze sie do pracy i takie tam..( znowu teraz dopiero widze, ze typowe zachowanie)
Zeby nie przedluzac..ja wiem, ze to moja wina, bo powinnam byc bardziej radykalna, ale jestesmy w tym samym miejscu..nawet gorzej. On gra od 15 lat.JA wybaczalam nieskonczona ilosc razy, dawalam szanse( wiem, glupia jestem, teraz to widze i jestem na siebie przede wszystkim wsciekla).
On za kazdym razem niby sie staral, ale znowu zaliczal wpadke.
Stal sie w tym jeszcze bardziej hardy..juz nie zalowal tak jak kiedys, nie przepraszal.
......
NIe ma chyba sensu opisywac tu tych 11 lat.Generalnie gral i tracil pieniadze i zrobil sie wyobcowany.KIedys przegral cala moja wyplate( jej rownowartosc) w jeden wieczor( nie baczac, ze ja te pieniadze zarabialam juz chora, z bolem , w upale). Ale tez mial momenty ,kiedy bylo jak dawniej-to wlasnie jest najgorsze, bo ja sie ludzilam, ze moze wlasnie to ten moment, ze teraz to juz tylko lepiej bedzie-zawsze mowil,iz siegnal juz dna i bierze sie za siebie.
Dla mnie to juz obcy facet chyba
.Kiedy zmarl nagle moj brat-on nie mogl pojechac do Polski ze mna na pogrzeb, za to "uczcil" wydarzenie graniem, Mnie sie to w glowie nie miesci--a gdzie wsparcie, gdzie ta podpora w takiej tragicznej sytuacji, jak do tej pory najgorszej jaka mnie spotkala. To bylo podle.
Ale ja znowu, kiedy przeprosil, dalam szanse..no bo po takiej wpadce, to teraz juz pewnie na powaznie zacznie leczenie.Dopiero co stracilam jedynego brata, to jak mam stracic jeszcze meza..
Ale gral dalej
.Kolejna sytuacja..juz z tego roku-bylam na powaznej i rozleglej operacji w Polsce..sama z walizeczka pojechalam. A on tu znowu poplynal na ok. 8000 e. swoje i pracownikow pieniadze,NIe zapytal jak sie czuje, jak wroce z dwiema kulami. Sama wrocilam, zalatwilam znajomego, zeby odebral mnie z lotniska( on w tym czasia pracowal 500km. od domu, wiec ok..ale to on mogl sie zatroszczyc o transport.a moze przesadzam).
Po powrocie -oszalal-zaczal podejrzewac mnie o to, ze szykuje sie aby sie z nim rozstac, bo kogos pewnie juz mam. Od kwietnia.przesladuje mnie chorobliwa zazdroscia..wypisuje w nocy, dzwoni. RAz prawie placze ..za chwile straszy. Wrocil z tej pracy-i znowu gral, bo przeciez "ja go nie kocham, mam innego, tylko czekam...wiec on po co ma sie starac".
Wywalilam go z domu jak wrocil kolejny raz nad ranem i na luzie mowi, ze przeciez wiem gdzie byl
Spakowal sie niby..poszedl, a rano wrocil.
Bo to on placi za mieszkanie i nie ma zamiaru sie nigdzie tulac.
Mieszka w salonie, ale juz mi zapowiedzial, ze po powrocie ( teraz jest w Polsce na wakacjach-haha)..wraca do sypialni, do lozka , bo on juz przemyslal w Polsce, "jest wolny-skonczyl kariere hazardzisty -i ..mam zapomniec o terapii, bo teraz to on juz wie, ze nigdy nie zagra".
"On nie ma na nia czasu-musi sie wziac do pracy , zadbac( przypomnial sobie) o rodzine..itd."
Tak, wiem -sama jak to czytam, to cisna mi sie na usta tylko jedne slowa odnosnie mojej postawy. To nie bylo jednak proste-moi rodzic z jednej strony (stracili syna, a corka ma zrujnowane zycie,to by ich zabilo, bo nie moga sie podniesc po smierci brata ) dzieci, jestesmy tu sami za granica, ja bylam wielel lat niezdolna do pracy za bardzo i tez mialam na glowie wlasnie dzieci , wszystkie sprawy domowe, rachunkowe, ksiegowe zwiazane z jego praca,No i dawalam sie omamic dniami, kiedy byl soba, mily, troskliwy..uff.NIe dopuszczalam mysli, ze moge zaczac zyc sama. Jestesmy 33 lata po slubie , z tego 15 on gra..Az nie wierze, ze jestem taka glupia i nadal tu tkwie, ale boje sie, bardzo.Jestem stara juz, inwalidka tak naprawde co ja moge zaczac od nowa..
.
On wraca w poniedzialek, liczy, ze bedzie normalnie, ze zacznie od nowa, a ja go tu juz nie chce,
mam w nosie jego leczeni ,-a zdrugiej strony cala soba chce, zeby zdarzyl sie cud.