Upadek iluzji...

Witam,
Moja historia? Taka jak pewnie większości z Was. Szczęśliwe i poukładane życie. Mąż, dziecko, praca, dom.Wspólne plany, marzenia, pasje. Czy się czegoś domyślałam? Z perspektywy czasu wiem, że było mnóstwo sygnałów, które po prostu olałam.
Pierwszy dzień "nowego" życia: Jestem w domu z dzieckiem, oglądamy bajki, nagle dostaję list. Parabank dziękuję za wzięcie pożyczki przez męża. Kwota pożyczona 3tyś do oddania za 2 lata 7tyś!! Jestem wściekła przecież mam takie środki na koncie, na co mu. Dzwonię do niego, ma mi to natychmiast wyjaśnić, ile jest takich pożyczek, na co, ;po co, dlaczego. Cisza, wymowna cisza a po chwili : PRZEPRASZAM...
Wiedziałam, że jest źle, dzownię do przyjaciółki żeby zabrała synka na spacer, bo 5 latek rozumie już bardzo dużo..
Mąż przyjeżdza do domu, siadamy na kanapie, on zaczyna płakać, ja tak samo. Powtarza tylko przepraszam, przepraszam.
Długi na kwotę ponad 40tyś...
Totalny amok, jak, co, kiedy?
2 lata przed ślubem zaczął brać pożyczki, bo mecz nie poszedł jak trzeba, za dużo starcił, chciał się odegrać, nie wyszło, kolejna pożyczka. Teraz się uda i się udało, zaraz wszystko odrobię i niestety znów nie poszło...
Pierwszy raz byłam bezsilna, nie wiedziałam co dalej, dzwonię do moich rodziców, proszę mamę o pomoc bo nie poradzimy sobie sami.
Rodzice męża nie żyją, nie ma rodzeństwa. Pozostaje tylko wsparcie z mojej strony. Mąż przyznaje się, że ma problem, że jest uzależniony od hazardu.
Codziennie to sobie powtarzam, mąż uzależniony od hazardu... Muszę mu pomóć. Nie on sam musi sobie poradzić. Nie nie poradzi sobie sam. Jesteśmy rodziną nie zostawię go. Zostawię go niech sobie radzi...Wewnętrzna walka. Ale przecież nie mogę się teraz złościć i go denerwować bo znów zacznie grać...
Zapisaliśmy się na terapię, 1 spotkanie mamy 4 maja, dodatkowo czekamy na termin w poradni leczenia uzależnień. Mąż jako uzależniony, ja jako współuzależniona.
O dziwo często rozmawiamy ze sobą, nie tylko o chorobie, również o traumach z dzieciństwa, śmierć taty gdy on miał 13 lat , później mama wpadła w alkohol i robiła to samo. Długi zaciągane na picie a on jako 16 letni chłopak został z tym sam. Gdy miał 23 lata mama zmarła, został sam i grał z nudów, z samotności bo jakoś się przyzwyczaił.
Zdarza się, że żartujemy, śmiejemy się jakby nic się nie stało.. Czy to normalne, że mimo tego możemy żyć normalnie? Często powtarza, że czuje ulgę, gdy wiem o wszystkim, że potrzebuje pomoc ale jest mu po prostu lżej.
Czy robię teraz dobrze czy źle pewnie będę wiedzieć po kilka miesiącach/latach z perspektywy czasu. Teraz muszę zadbać o moją rodzinę. O syna, siebie i wspierać męża w walce o zdrowie.
Najgorszy jest teraz strach, niepewność co dalej, czy da się :TO" wyleczyć, czy znów nie zacznie, a jak zacznie to kiedy się dowiem. Strach niszczy mnie od środka, płacz, kawa, bezsenność to teraz norma u mnie.
Dziękuję, że mogę tu być i się po prostu wygadać.
M.
Moja historia? Taka jak pewnie większości z Was. Szczęśliwe i poukładane życie. Mąż, dziecko, praca, dom.Wspólne plany, marzenia, pasje. Czy się czegoś domyślałam? Z perspektywy czasu wiem, że było mnóstwo sygnałów, które po prostu olałam.
Pierwszy dzień "nowego" życia: Jestem w domu z dzieckiem, oglądamy bajki, nagle dostaję list. Parabank dziękuję za wzięcie pożyczki przez męża. Kwota pożyczona 3tyś do oddania za 2 lata 7tyś!! Jestem wściekła przecież mam takie środki na koncie, na co mu. Dzwonię do niego, ma mi to natychmiast wyjaśnić, ile jest takich pożyczek, na co, ;po co, dlaczego. Cisza, wymowna cisza a po chwili : PRZEPRASZAM...
Wiedziałam, że jest źle, dzownię do przyjaciółki żeby zabrała synka na spacer, bo 5 latek rozumie już bardzo dużo..
Mąż przyjeżdza do domu, siadamy na kanapie, on zaczyna płakać, ja tak samo. Powtarza tylko przepraszam, przepraszam.
Długi na kwotę ponad 40tyś...
Totalny amok, jak, co, kiedy?
2 lata przed ślubem zaczął brać pożyczki, bo mecz nie poszedł jak trzeba, za dużo starcił, chciał się odegrać, nie wyszło, kolejna pożyczka. Teraz się uda i się udało, zaraz wszystko odrobię i niestety znów nie poszło...
Pierwszy raz byłam bezsilna, nie wiedziałam co dalej, dzwonię do moich rodziców, proszę mamę o pomoc bo nie poradzimy sobie sami.
Rodzice męża nie żyją, nie ma rodzeństwa. Pozostaje tylko wsparcie z mojej strony. Mąż przyznaje się, że ma problem, że jest uzależniony od hazardu.
Codziennie to sobie powtarzam, mąż uzależniony od hazardu... Muszę mu pomóć. Nie on sam musi sobie poradzić. Nie nie poradzi sobie sam. Jesteśmy rodziną nie zostawię go. Zostawię go niech sobie radzi...Wewnętrzna walka. Ale przecież nie mogę się teraz złościć i go denerwować bo znów zacznie grać...
Zapisaliśmy się na terapię, 1 spotkanie mamy 4 maja, dodatkowo czekamy na termin w poradni leczenia uzależnień. Mąż jako uzależniony, ja jako współuzależniona.
O dziwo często rozmawiamy ze sobą, nie tylko o chorobie, również o traumach z dzieciństwa, śmierć taty gdy on miał 13 lat , później mama wpadła w alkohol i robiła to samo. Długi zaciągane na picie a on jako 16 letni chłopak został z tym sam. Gdy miał 23 lata mama zmarła, został sam i grał z nudów, z samotności bo jakoś się przyzwyczaił.
Zdarza się, że żartujemy, śmiejemy się jakby nic się nie stało.. Czy to normalne, że mimo tego możemy żyć normalnie? Często powtarza, że czuje ulgę, gdy wiem o wszystkim, że potrzebuje pomoc ale jest mu po prostu lżej.
Czy robię teraz dobrze czy źle pewnie będę wiedzieć po kilka miesiącach/latach z perspektywy czasu. Teraz muszę zadbać o moją rodzinę. O syna, siebie i wspierać męża w walce o zdrowie.
Najgorszy jest teraz strach, niepewność co dalej, czy da się :TO" wyleczyć, czy znów nie zacznie, a jak zacznie to kiedy się dowiem. Strach niszczy mnie od środka, płacz, kawa, bezsenność to teraz norma u mnie.
Dziękuję, że mogę tu być i się po prostu wygadać.
M.