Od wczoraj zaczytuję się w większości postów/tematów, tutaj na tym forum. O upodobaniu mojego męża do hazardu wiem od kilku dni, jesteśmy razem od 8 lat. Nigdy nie jest to dobra wiadomość, dodatkowo rozgoryczenie pogłębia fakt, ze moje oczekiwanie na naszego wystaranego i wymarzonego synka zostało tak okrutnie zdruzgotane. Moja reakcja na informacje, ze mąż przegrał cała wypłatę, pieniądze wpłacone przeze mnie na wspólne konto na jedzenie oraz pieniądze które pożyczył mu ojciec, była na początku na zasadzie, ze wszystko jakoś naprawię, pozałatwiam, popłacę. Pod wpływem jego łez i ogromnego poczucia winy serce mi zmiękło niewyobrażalnie. Dopiero po nieprzespanej całej nocy i poczytaniu kilku artykułów oraz uświadomieniu sobie, ze ewidentnie mąż ma z tym problem, zrobiłam co mogłam żeby trochę inaczej rozwiązać te problemy. Na początek terapia, na pierwsze spotkanie wybiera się w środę (czy robi to na 100% dla siebie ? Czy widzi, ze faktycznie ma problem ?) , pojechaliśmy do jego rodziców, którzy jak się później okazało podejrzewali go o to, jego brat również gra i ma długi na ponad 60 tys. Największe wsparcie otrzymuje od moich rodziców, mąż pojechał również do nich porozmawiać. Długów, które narobił na swoim koncie nie będę spłacać, co miesiąc cała wypłata ma lądować na naszym wspólnym koncie, będzie z niego wykonywał opłaty za mieszkanie , spłacał dług, a pozostałe kilka złotych dokładał na życie. Dostałam dostęp do jego konta z długiem oraz oddał mi swoje karty, na zakupy do domu będę wypłacać raz w miesiącu jakaś kwotę, bo nie wyobrazam tez sobie ogarniać w tej chwili sama całego domu. Na tą chwile zdecydował, ze nie chce mieć przy sobie pieniędzy, z drugiej strony prawda jest taka, ze jak będzie chciał to dalej będzie mógł grać w zakłady bukmacherskie przez internet, tyle tylko ze do konta mam dostęp. Postanowiliśmy o takiej kontroli na czas leczenia. Gwoździem i takim ostatecznym ciosem była informacja, że zastawił w lombardzie naszą obrączkę, oczywiście nie wykupuje jej, rozumiem ze jest chory, trzeźwo nie myślał, ale symbol naszej miłości został dla mnie zniszczony. Poinformował mnie, ze jà wykupi za pieniądze zarobione w dodatkowej pracy. Nie ingeruje już w to. Postawiłam również ultimatum, że pomimo ze go kocham najbardziej na świecie to jeśli jeszcze raz mnie oszuka, zrobi coś za moimi plecami, zagra to go zostawię, rozdzielność majątkową będziemy podpisywać w styczniu już jak synek będzie na świecie, ponieważ mam ciąże zagrożoną , a druga sprawa to brak środków finansowych na ten miesiąc. Mąż to dobry człowiek, pełen empatii, czułości, nikt mnie nigdy tak nie dowartościował jak on, od nikogo nie dostałam tyle wsparcia przy otwieraniu własnego biznesu, w pracach domowych również jak wymarły gatunek
