Maja ja powiedziałem jak przyszedłem z pracy i wyszedłem z domu wieczorem, znaczy przed 20stą. Nie mógłbym po takiej rozmowie patrzeć ojcu w oczy. Całą drogę myślałem sobie dlaczego nie mam w komórce Twojego numeru telefonu, dlaczego go nie wpisałem. Tak, myślałem zadzwonić, ale myślę teraz wieczór, ale i tak nie miałem tego numeru. Dziś jest lepiej, ale co lepiej skoro będzie wizyta a ja jeszcze ojcu nie powiedziałem i jak to zacząć rozmowę od nowa ?.
chłop ze wsi napisał(a):Sadzę że ten co przyjdzie to i pójdzie .
Jedyne pocieszenie, że to nie będzie komornik.
Tak więc dalej cała sytuacja nerwowa i tak od końca stycznia, póżniej już tylko może być lepiej. Jeszcze dopowiem, że wcale mi lepiej nie jest, że ojciec już wie. W zasadzie gdyby nie ta wizyta to bym nic nie powiedział, szkoda mi go, że tak na końcówkę życia dowiedział się czegoś takiego. Powiedziałem o poradni i przypomniałem, tam gdzie ich widziałeś jak jechałeś autobusem "widziałem ich, tych uzależnionych". Mają przerwę to wychodzą na dwór, na papieroska etc ośmiotygodniowa dochodząca (alkohol, narkotyki). Dam radę, dałem rade z windykacją, dałem rade z sądami to i teraz pójdzie do przodu. A jeszcze coś śmiesznego, pracuję z taką śmieszną ekipą i wiecie co mówią, że zakopałem kasę w słoikach w lesie

A teraz jak posadziłem czosnek niedźwiedzi to tak sobie zaznaczyłem miejsce gdzie są słoiki

. Nas jest kilku a tak wszyscy zupełnie różni, że szok. Jeden kiedyś powiedział, że z różnymi ludźmi w życiu pracował, ale takiej ekipy to nie było nigdzie i to jest prawda.