Zonahazardzisty napisał(a):ze pisal, czatowal z kobietami, placil im za zdjecia i filmiki. Nawet nie wiem czy nie doszlo do zdrady fizycznej i to mnie przeraza najbardziej,
Zonahazardzisty napisał(a):Ogolnie chcialabym zeby ktos sie jeszcze wypowiedzial odnosnie seksoholizmu czy ktos mial taki przypadek, ze jednoczesnie ktos byl hazardzista i seksoholikiem?
Zręczniej byłoby napisac PROSZĘ, niż chciałabym
To co opisałaś: czatowanie, zdjęcia i filmiki... moim zdaniem troche mało by mówić o "seksoholizmie" (to moje zdanie) - rzeczywiście mogłoby byc "sposobem na nudę"...Jednak (to już o sobie) przy uzaleznieniu KAŻDA sfera życia osoby uzaleznionej jest mocna zaburzona.
Był czas , że chyba po 2-3 terapii sam sobie zaczynałem "przypisywać" seksoholizm.Na szczęście okazało się tylko jak wiele u mnie (i związku z tym w moim związku) było zaburzeń w tej sferze.
opiszę to tak - zaburzenie oczywiście było związane z grą. W wyniku gry były różne "fazy" w różnym czasie.
W ciągu gry ( gdy jeszcze nie było większych problemów z kasą), a takie ciągi trwały nieraz po kilka miesięcy -seks mógł praktyczne nie istnieć, nie dawał takiej "przyjemności" jak gra. Jednak i w tym okresie - gdy np. pojawiały sie większe wygrane to adrenalina , euforia i zgromadzone napięcie powodowały okresy nadaktywności.
Jakby główne zaburzenie polegało na tym, co charakterystyczne w uzaleznieniu czyli "wszystko albo nic".
Mogło seksu nie być przez tygodnie, miesięce - albo miało go być tyle , żebym jak najszybciej rozładował swoje napięcie.
Oczywiście jest w tym kolejne dno - seks był elementem "manipulacji" w związku. Sfera seksu jest także elementem gdzie występuje swoista przemoc (zaniedbania, wykorzystywania, szantaże emocjonalne)
Bywało tak , w okresach "odstawienia", że choć kompletnie nie miałem ochoty to w ramach "Gry na normalność" i pokazanie jaki jestem "porządny" zmuszałem sie do współżycia"
bywało tak, że gdy np. zona mi "podpadła" i w mojej chorej łepetynie obwiniałem ją o cokolwiek (np. brak zainteresowania sobą, że się czepia o kasę, że nie chce mi "pomóc" finansowo - to tylko przykłady) to oczywiście chciałem ja ukarać - i było zero seksu.To było chore bo wolałem załatwiać to sam np. przed ekranem komputera.
Nakłada się na to oczywiście druga strona - bo w seksie i związku jest sprzężenie zwrotne.
Żonę oczywiście często "bolała" głowa

mówię to żartobliwie, choć ona na pewno miała więcej prawdziwych powodów do "zmartwień" (moje nieobecności, kłamstwa, manipulacje, pijaństwa, brak pieniędzy...) więc chciała na mnie wpłynąć.. oczywiście dla dobra związku... i też stosowałaq (nie zawsze świadomie) podobne techniki.
Choć jak myślę, miała okresy , że czułą do mnie obrzydzenie, nienawiść, skrzywdzenie.. i zwyczajnie nie mogła mieć

ochoty na seks.
To wszystko powodowało, że SEKS stawał się elementem walki w związku, stawał się "ciężarem"...
To wszystko się uzdrowiło, uregulowało.... ale to trwało dlugo - nie zniknęło za "machnięciem różdżką". Zajęło kilka miesięcy żebyśmy mogli o tym rozmawiać, wyjaśniać "wyłapywać" machlojki...
a parę lat do pełnej WZAJEMNEJ satysfakcji..
Tak sobie myślę, że dobrze żebyś to Ty przemyślała i przegadała na terapii jak to wyglądało u ciebie.
Mąż też tą sferą 'zajmie" się na terapii... Każdy niech zobaczy i pozna i zrozumie SIEBIE- wtedy możliwe będzie wzajemne porozumienie.
Na razie .. nie diagnozuj u męża seksoholizmu , niech to zrobi fachowiec... i on sam.
Pozdrawiam
Wierzę,...., Wątpię,.... Szukam...