Moderator: kaśka
Ja już radzę sobie psychicznie, nie umiem z nim rozmawiać. Mam poczucie, że on najchętniej odizolowałby się ode mnie bo jestem przeszkodą nr 1 i mu tylko smęcę nad głową. Mam poczucie, że jemu kompletnie na mnie nie zależy. Jak jest dobrze to jest dobrze, a jak pojawia się problem to ucieka, ma mnie gdzieś, nie ma potrzeby się odzywać, rozmawiać. Wszystko jest na mojej głowie, nie mogę z nim rozmawiać poważnie, bo, albo ucieka albo prześmiewa emocje. Nie znam tego człowieka, to nie jest ktoś kogo ja poznałam.
zbysob napisał(a):No to ja chętnie ustawię się w kolejce z nosidłem i dwoma kubłami wody
Masz 26 lat i jesteś z facetem bo jesteś już za stara na coś innego ????? No to kombinuj tak - za 10 lat (o ile wytrzymasz ) będziesz miała 36 lat i 10 lat piekła za sobą . Warto ? Jak trzeba to skoczę po kolejne wiaderka ....
martap napisał(a): Dam sobie czas do końca roku, zobaczę czy jego podejście do terapii się zmieni, a później zacznę działać.
bąbel napisał(a):Czy ktoś z byłych hazardzistów obecny na forum może wytłumaczyć czemu tak się dzieje?
bąbel napisał(a):Ja już radzę sobie psychicznie, nie umiem z nim rozmawiać. Mam poczucie, że on najchętniej odizolowałby się ode mnie bo jestem przeszkodą nr 1 i mu tylko smęcę nad głową. Mam poczucie, że jemu kompletnie na mnie nie zależy. Jak jest dobrze to jest dobrze, a jak pojawia się problem to ucieka, ma mnie gdzieś, nie ma potrzeby się odzywać, rozmawiać. Wszystko jest na mojej głowie, nie mogę z nim rozmawiać poważnie, bo, albo ucieka albo prześmiewa emocje. Nie znam tego człowieka, to nie jest ktoś kogo ja poznałam.
Czy ktoś z byłych hazardzistów obecny na forum może wytłumaczyć czemu tak się dzieje? To również jest coś czym do tej pory zaprzątam sobie głowę i próbuję wytłumaczyć sobie w jakiś sposób ale nie potrafię.
martap napisał(a):No niestety, jak się do czegoś emocjonalnie podchodzi to wielu rzeczy nie jest się w stanie zobaczyć. Dlatego co raz częściej zastanawiam się nad odejściem... Trudno, nie ja jedna bym się rozwiodła po tak krótkim czasie... Gdybym chociaż widziała jakiekolwiek starania... A tutaj tylko kłamstwa i udawanie abstynencji mimo, że tak nie jest...
Ewelina283 napisał(a):Było mi żal, było mi szkoda, kochałam na zabój, martwiłam się, prosiłam, płakałam, groziłam i jeszcze cały inny arsenał wykorzystałam. Mówiłam sobie ahhh gdyby tak tylko się zainteresował, ahhh gdyby tylko się postarał, ahhh gdyby chciał rozmawiać . Oszukiwałam się, zwyczajnie się oszukiwałam. I co mi z tego wyszło . ? A nic. Nie twierdzę, że będzie tak w Waszym przypadku, ale postaw przede wszystkim na siebie. Terapia, meetingi, sponsor. To coś co pomoże Ci w pewien sposób poukładać sprawy w głowie.
riina27 napisał(a):Nie ma sensu. Żadnego
martap napisał(a):Ostatnio znowu kredyty,później wygrana więc wyszedł na zero. A gdyby nie wygrał? No to kolejne długi. Brakuje już mi na to siły. Niby z pozoru wydaje się, że coś się ruszyło,a tu nagle znowu wychodzi, że gra.
zbysob napisał(a):Albo maBo można tak przy okazji w sposób niezauważalny zawalczyć o siebie.
Wróć do Mój partner jest Hazardzistą
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości